Wiadomości

Krajobraz w trakcie pandemii

Czwartek, 20 sierpnia 2020 HURT & DETAL Nr 08/174. Sierpień 2020
Wraz z cofaniem ograniczeń związanych z pandemią także handel powoli wraca do normalności. Jest to jednak normalność nie w pełni taka sama jak przed COVID-19.

Nadal obowiązuje nakaz zasłaniania ust i nosa w punktach handlowych, czyli de facto noszenia maseczek, jednak ilość obostrzeń związanych z epidemią na tyle zmalała, że handel detaliczny, w tym handel produktami spożywczymi, szybko zaczął wracać do normy. Zarówno pod względem liczby klientów w sklepach, jak i poziomu sprzedaży. I wszystko wskazuje na to, że mimo ponownego wzrostu liczby osób zakażonych na przełomie lipca i sierpnia, nie będzie już powrotu do tak restrykcyjnych ograniczeń jak to miało miejsce w marcu, kwietniu i pierwszych dniach maja.

Sprzedaż rośnie

Wszystkie znaczące sieci handlowe wprowadzają oczywiście szereg elektronicznych nowości ułatwiających bezpieczne zakupy, zaś konsumenci coraz powszechniej z nich korzystają. Jednak sklepy stacjonarne wciąż pozostały najważniejszym miejscem zakupów.

Wygląda bowiem na to, że placówki tradycyjne najlepiej poradziły sobie z pandemią i, podobnie jak dyskonty, odnotowują rekordowy poziom sprzedaży, wyższy nawet niż w tych samych miesiącach ubiegłego roku. W dużej mierze wyniki takie odnotowują sieci o charakterze franczyzowym, gdyż hurtownie-franczyzodawcy są w stanie wynegocjować naprawdę korzystne dla nich i konsumenta ceny oraz inne warunki sprzedaży. Wygląda na to, że uda się, przynajmniej w znaczącej części rynku produktów szybkozbywalnych, nie dopuścić do nadmiernego, wzrostu cen. Obniżki cen setek produktów ogłaszają zarówno dyskonty, jak i hipermarkety, ale działania takie podejmowane są też przez czołowych dystrybutorów hurtowych, często w porozumieniu z producentami i dostawcami.

Jak się jednak okazuje, takie prokonsumenckie działania handlu nie są w stanie zahamować procesów inflacyjnych, które w minionych miesiącach mają wyraźnie rosnący charakter. Decyduje o tym oczywiście m.in. wzrost cen warzyw i owoców, który odgrywa znaczącą rolę w średnim koszyku zakupowym. Nie zmienia to jednak faktu, że podwyżki średnich cen żywności nie są tak wysokie, jak przewidywano jeszcze kilka miesięcy temu.

Powrót do centralizacji?

Z dążeniem do m.in. ograniczenia i kontroli wzrostu cen produktów spożywczych wiąże się rządowy pomysł, który pojawił się już kilkanaście miesięcy temu Narodowy Holding Spożywczy. Pomysłodawcy chcą, aby tego rodzaju kontrolowane przez rząd przedsiębiorstwo objęło swoimi działaniami cały proces produkcji żywności od pola po sprzedaż detaliczną, a tym samym wykazane zostaną możliwości dostarczenia na rynek zdrowej i taniej żywności przy zachowaniu rentowności poszczególnych elementów łańcucha produkcyjno-dystrybucyjnego. Ekonomiści i niezależni eksperci trochę się podśmiewali z takiego pomysłu. Co jednak zaskakujące, w lipcu akces do tej inicjatywy zgłosili przedstawiciele grupy sklepów Społem. Nie bacząc na to, że jest to swoisty powrót do praktyk gospodarczych charakterystycznych dla słusznie minionej epoki sprzed 1989 roku.

Sieć społemowska to około 4 tysięce sklepów należących do kilkuset spółdzielni na terenie całego kraju. Część z nich boryka się ze sporymi kłopotami, inne nieźle przystosowały się do warunków wolnego rynku. To zaś w dużej mierze zasługa doskonałych zazwyczaj lokalizacji, jakimi dysponują poszczególne spółdzielnie. Mimo to ogromna większość placówek handlowych z trudem zachowuje konkurencyjność zarówno wobec sieci franczyzowych, jak i dyskontowych. Od lat już spółdzielcy poszukują różnych metod poprawy sytuacji swoich placówek handlowych, z rozmaitym skutkiem. Część przystępuje do sieci Gama, gdzie zaopatrzenie i know-how zapewnia im tak doświadczony gracz rynkowy jak Eurocash. Coraz powszechniej korzystają też z usług Krajowej Platformy Handlowej powołanej przez centralę Społem. Jednak uczestnictwo w wymienionych inicjatywach nie rozwiązuje problemów większości spółdzielni. W tej sytuacji niektóre z nich, chyba nieco naiwnie, dostrzegają swoją szansę w uczestnictwie w rządowej inicjatywie. A że może to być swoiste sięganie do kieszeni podatnika, to już inna sprawa. I chociaż powołanie holdingu wydaje się bardzo odległą przyszłością, to znając dotychczasowe „dokonania” obecnie rządzących nie ma rzeczy niemożliwych.

Auchan zamyka sklepy

Przez pandemię koronawirusa najbardziej dotknięte zostały sieci hipermarketów. Format ten borykał się z kłopotami już od kilku lat, jednak czas kryzysu zdrowotnego spowodował pogłębienie się problemów. W efekcie Tesco sprzedaje swoje sklepy sieci Netto, Carrefour informuje o malejącej sprzedaży, zaś na pozór najbardziej stabilny Auchan podejmuje decyzję o zamknięciu czterech placówek handlowych.

Decyzja tej ostatniej z wymienionych sieci stała się dla rynku największym zaskoczeniem. Rozwijająca się od prawie 25 lat francuska sieć osiągała przez lata doskonałe efekty sprzedażowe – w dużej mierze dzięki temu, iż sklepy działały głównie we własnych centrach handlowych. Jednak zakup sieci Real przed kilku laty spowodował, że wiele placówek przekształconych w Auchan funkcjonuje na wynajętych powierzchniach. Wydawało się, że Francuzi doskonale poradzą sobie z tym nowym wyzwaniem. Okazało się jednak, że niekoniecznie. Do końca sierpnia Auchan chce zamknąć swoje placówki w Mysłowicach i Dąbrowie Górniczej, zaś do końca września w Grudziądzu i Lublinie, czyli dawne sklepy Reala.

Niektórzy prognozują, że już wkrótce Auchan może znaleźć się w sytuacji Tesco. Wydaje się to jednak mało prawdopodobne. Większość sklepów radzi sobie bowiem doskonale, także tych przejętych po sieci Real. Sporo jest jednak marketów, których wyniki trudno uznać za satysfakcjonujące operatora, można się więc spodziewać decyzji o kolejnych zamknięciach. To nie oznacza jednak, że sytuacja francuskiej firmy na polskim rynku jest na tyle trudna, że – jak Tesco – zacznie się z niego wycofywać.

Witold Nartowski
Dziennikarz




tagi: COVID-19 , pandemia , koronawirus , handel ,