Wiadomości

Zrównoważony przemysł rybny stawia czoła pandemii COVID-19

Piątek, 22 maja 2020
Wybuch pandemii COVID-19 wywarł do tej pory znaczny wpływ na przemysł, powodując szereg implikacji społeczno-gospodarczych. Zrównoważony przemysł rybny i jego pracownicy stoją aktualnie przed największymi w historii wyzwaniami, jakie niesie za sobą pandemia. Aby uchronić rynek przed utratą dostępności produktów rybnych i owoców morza, przemysł stawia na przedsiębiorcze i nowatorskie rozwiązania.
Pandemia COVID-19 pociąga za sobą istotne konsekwencje. Analitycy międzynarodowej grupy medialnej Economist Group prognozują, że globalna produkcja spadnie w 2020 r. o 2,5%, co jest gorszym wynikiem niż podczas globalnego kryzysu finansowego z 2008 r. Natomiast Światowa Organizacja Handlu przewiduje, że światowy handel spadnie w tym roku o 13–32%.

Wpływ pandemii na gospodarkę oceaniczną oraz wyzwania przed jakimi stoi branża rybna w różnych regionach świata jest ogromny: łańcuchy dostaw zostały zakłócone, w niektórych przypadkach wręcz zerwane, niektóre fabryki zostały zamknięte, a statki zatrzymane w portach.

Niektóre skutki pandemii COVID-19 są jednak bardziej zaskakujące, na przykład: mniejsze egzekwowanie prawa i wzrost liczby nielegalnych połowów; wstrzymanie badań nad oceanami, w tym rejsów badawczych, co może zakłócić utrzymanie aktualnej oceny stada; zagrożenia dla zdrowia, takie jak wybuchy epidemii na statkach dalekomorskich; wpływ na prawa człowieka. Lista negatywnych konsekwencji pandemii jest długa.

Pomimo kryzysu zrównoważony przemysł rybny opracowuje nowatorskie i przedsiębiorcze rozwiązania, aby zabezpieczyć dostawy ryb i owoców morza dla milionów konsumentów oraz zapewnić źródło utrzymania dla setek tysięcy pracowników tego sektora. MSC wspiera bohaterów oceanów oraz ich wysiłki zapewniające funkcjonowanie przemysłu.

Na morzu – procedury bezpieczeństwa i ochrony zdrowia załogi statków rybackich

Pandemia koronawirusa ma ogromny wpływ na codzienną pracę na statkach rybackich. Ze względów bezpieczeństwa i ochrony zdrowia część statków wraz z załogami pozostaje od ponad czterech miesięcy zakotwiczona daleko od portów, na otwartym morzu.

– Hiszpańskie rybołówstwo tuńczyka Echebastar zatrudnia około 200 osób, pracujących na sześciu statkach oraz dwóch łodziach serwisowych u wybrzeży Seszeli. Ponieważ wszystkie loty międzynarodowe z i na Seszele zostały zawieszone, załoga nie może wrócić do domu. Członkowie załogi zostali zapytani, czy chcą opuścić łodzie i pozostać na Seszelach, czy wolą zostać i kontynuować połowy. Mimo, że nie wiadomo, kiedy to się skończy, wszyscy zdecydowali, że chcą pozostać na łodziach. Chcemy podziękować tym ludziom za niewiarygodny wysiłek, jaki wkładają w utrzymanie pracy sejnerów. Nie wiem, jak odwdzięczymy się za ich dobrą wolę – powiedział José Luís Jauregui Iriarte, Doradca ds. Komunikacji w Echebastar.

Zatrzymanie załogi na morzu jest stosowane także w innych rejonach. Islandzka firma Samherji, wspierająca zrównoważone rybołówstwo, przetwórstwo oraz hodowlę ryb, wydłużony czas na morzu traktuje jako formę kwarantanny.

– Jak długo, to zależy wyłącznie od załogi. Zdajemy sobie sprawę, że nie jest to łatwa sytuacja – powiedział Kristján Vilhelmsson, prezes firmy Samherji.

W całej Islandii wprowadzono nowe protokoły w przypadku podejrzenia zakażenia koronawirusem u członków załogi. Síldarvinnslan, jedno z największych w kraju rybołówstw, posiada wiele dużych trawlerów używanych do połowu gromadnika, witlinka, śledzia, błękitka i makreli. Rybołówstwo wprowadziło surowe procedury dotyczące pobytu na statku. W celu zachowania bezpieczeństwa i ochrony zdrowia załogi zaleca się mechanikom przebywanie w maszynowni lub swoich kabinach, zaś kapitanom unikanie innych członków załogi. Wytyczne te zostały opracowane na podstawie wzajemnego porozumienia między stowarzyszeniem branży rybnej, a związkami zawodowymi członków załogi. Podobne zasady zostały wprowadzone na polskich jednostkach dalekomorskich.

– W świetle wydarzeń ostatnich dwóch miesięcy, wyjątkowego znaczenia nabiera refleksja, że człowiek musi funkcjonować w świecie, którego jest częścią, a nie jemu na przekór. Uważam, że nasze połowy, których charakter mieści się w bardzo surowych kryteriach MSC, są naszym wkładem w utrzymanie w/w równowagi – powiedział Bogusław Szemioth, Prezes Północnoatlantyckiej Organizacji Producentów PAOP.

Polskie przetwórstwo – wyzwania i nowe możliwości

Pandemia spowodowała wzrost sprzedaży żywności, od marca br. zanotowano zwiększaną sprzedaż produktów mrożonych, przetworzonych i puszek zarówno w Polsce jak i całej UE. Polskie firmy są głównym dostawcą tych towarów i udaje im się dostosować do zwiększonego zapotrzebowania. Niestety zupełnie inaczej wygląda branża HoReCa, która prawie całkowicie została zablokowana przez koronawirusa, a jej dostawcy zostali pozbawieni zleceń.

Jednocześnie polscy przetwórcy szukają nowych możliwości. Jednym z tematów rozpoczętych jeszcze przed epidemią koronawirusa jest szeroka współpraca ze Stanami Zjednoczonymi. Prowadzone są rozmowy o przeniesieniu części przetwórstwa ze Stanów Zjednoczonych do Polski, a obecna sytuacja, po chwilowym przestoju w negocjacjach, może na kolejnym etapie doprowadzić do realizacji tych planów.

– Polscy przetwórcy szukają dziś możliwości rozwoju albo przetrwania. Wszyscy, mniej lub bardziej, cierpią z powodu problemów związanych z surowcem. Dzisiaj staliśmy się konkurentem dla naszych dotychczasowych dostawców. Islandia i Norwegia, które do tej pory oferowały nam surowiec, dzisiaj same zaopatrują już zachodnie rynki Unii Europejskiej w coraz więcej końcowych produktów do konsumpcji, świeżych lub mrożonych. Ta zmiana jest coraz mocniej odczuwalna przez naszą branżę. Ceny surowca rosną, a marża zysku maleje. Trzeba zatem pilnie znaleźć alternatywę. Taką alternatywą jest wykorzystanie przez polskich przetwórców swojego potencjału, aby stać się największym, w Europie, stabilnym partnerem w przetwórstwie i dystrybucji surowca pochodzącego ze zrównoważonych połowów na Północnym Pacyfiku – skomentował Jarosław Zieliński, wiceprezes zarządu Polskiego Stowarzyszenia Przetwórców Ryb.

– Polska ze swoją infrastrukturą i położeniem w bezpośrednim sąsiedztwie rynku Niemiec może stać się istotnym elementem łańcucha dostaw, w którym główną rolę odgrywały dotąd Chiny. Zainicjowany w styczniu tego roku i realizowany przez Polskie Stowarzyszenie Przetwórców Ryb projekt zakłada, oprócz zwiększenie spożycia mintaja, możliwość stworzenia w Polsce i rozwinięcia w UE rynku na dzikiego łososia, dorsza pacyficznego, pacyficzne ryby płaskie, karmazyny pacyficzne. To ryby dzikie pochodzące ze zrównoważonych i certyfikowanych połowów morskich. Źródło zdrowego, naturalnego białka. Co ważne zwłaszcza dzisiaj, mogą one trafić na stoły europejskiego konsumenta w przystępnej cenie – dodał Jarosław Zieliński.

Rośnie sprzedaż bezpośrednia – wieści z odległych regionów

Sprzedaż bezpośrednia konsumentom prowadzona jest na całym świecie. W Mooloolabie we wschodniej Australii firma Walker Seafoods uruchomiła w swojej siedzibie punkt sprzedaży detalicznej, w którym sprzedaje konsumentom tuńczyka żółtopłetwego z certyfikatem MSC, miecznika oraz strojnika.

– Nasza sprzedaż międzynarodowa ustała całkowicie, gdy wybuchła pandemia COVID-19. Rynek amerykański zamknął się z dnia na dzień, a rynek krajowy niedługo po tym jak zamknięta została branża hotelarska. Ponieważ społeczność lokalna bardzo nas wspiera, będziemy kontynuować sprzedaż detaliczną po zniesieniu ograniczeń, chociaż to tylko niewielki procent naszej działalności. Lokalna społeczność uwielbia nasze ryby i cieszy się, że produkty o tak dobrej jakości są dostępne tutaj w Mooloolabie – powiedziała Heidi Walker, dyrektor zarządzająca w Walker Seafoods.

Konsumenci w Japonii także skorzystali z produkcji przeznaczonej dla ekskluzywnych restauracji i usług. Aeon, największy w Azji sprzedawca detaliczny, obecnie sprzedaje ryby, które zazwyczaj trafiają do restauracji lub domów towarowych. Sieć supermarketów, posiadająca w asortymencie szereg produktów z certyfikatem MSC, dołączyła do swojej oferty ryb i owoców morza gatunki premium, wspierając tym samym rybaków, którzy nie mogą prowadzić sprzedaży na swoich regularnych rynkach.

Podobnie w Chinach zarząd firmy Da Tang, dostawcy grupy hotelarskiej Shangri-La, podjął decyzję o otwarciu sklepu internetowego oraz lokalnych sklepów offline, aby bezpośrednio obsługiwać konsumentów – czynnie działając by sprostać ogromnemu wyzwaniu, jakie stawia COVID-19.

Adaptacja do “nowej rzeczywistości”

Warto zastanowić się nad krótko- i długofalowymi efektem skutkami pandemii COVID-19 na certyfikację rybołówstw oraz program MSC, ale i ogólnie na zrównoważony rozwój na świecie.

Sieć ALDI, międzynarodowe przedsiębiorstwo handlu detalicznego i czołowy dostawca artykułów rybnych i owoców morza posiadających certyfikat MSC, realizuje działania z zakresu odpowiedzialnego zarządzania przedsiębiorstwem i podejmuje szereg działań odpowiadających na najpilniejsze potrzeby otoczenia.

– Naszym nadrzędnym celem jest zapewnienie dostępu do potrzebnych produktów naszym klientom, przy jednoczesnym dostosowaniu się do zmieniających się zachowań zakupowych. Wraz z pierwszymi przypadkami zachorowań na COVID-19 zaobserwowaliśmy zwiększone zainteresowanie produktami z długim terminem przydatności do spożycia, wśród których dużą popularnością cieszyły się m.in. konserwy rybne. W przypadku naszej sieci, popyt na tego typu produkty w pierwszej fazie epidemii wzrósł o około 300%, co wiązało się z koniecznością szybkiego uzupełniania dostaw. Zwiększone zapotrzebowanie na te produkty wpłynęło również na ich dostępność u dostawców – powiedziała Katarzyna Bawoł, Kierownik Działu Jakości i Odpowiedzialności Przedsiębiorstwa ALDI.

– Aktualnie obserwujemy jednak stopniowe unormowanie tej sytuacji. Po fali wzmożonych zakupów na zapas, klienci dokonują obecnie standardowych zakupów, uzupełniając braki w produktach pierwszej potrzeby. Nadal jednak ich podejście jest zachowawcze i w koszykach zakupowych pojawiają się produkty z długim terminem przydatności do spożycia. Przewidujemy, że takie podejście klientów utrzymywać się będzie jeszcze przez jakiś czas, ponieważ ze względu na wprowadzone obostrzenia klienci robią zakupy w sposób bardziej przemyślany, przychodzą do sklepów rzadziej, ale z gotową kompletną listą potrzebnych produktów, by nie przychodzić kolejny raz, jeśli o czymś zapomną lub czegoś im zabraknie – dodała Katarzyna Bawoł.

Wielu komentatorów uważa, że pandemia stanowi rzadką okazję, aby rozpocząć nowy etap lub „ekologiczny program ożywienia gospodarczego”, w którym społeczeństwo obiera bardziej zrównoważony kierunek, wolny od przeszłości pełnej paliw kopalnych i dwutlenku węgla.

Jak podaje Magazyn Przemysłu Rybnego w marcu 2020 r., a więc już w trakcie epidemii, wzrosty sprzedaży żywności ekologicznej były wyższe niż wzrosty sprzedaży żywności tradycyjnej. Dane te wskazują, że najważniejszym czynnikiem pobudzającym sprzedaż będzie dbałość o zdrowie, a żywność ekologiczna (podobnie jak lokalna, tradycyjna) doskonale wpisuje się w ten trend.

Decydenci i liderzy biznesu coraz mocniej koncentrują się na tym, jak stworzyć stabilne podstawy dla gospodarki. Economist Group zwraca uwagę na nowe rozwiązania na rynkach, które chcą jak najszybciej odzyskać stabilizację. Przywódcy UE zaapelowali o to, by plan odbudowy po pandemii obejmował „zieloną transformację” kontynentu, a Komisja Europejska kontynuuje swoją odnowioną strategię zrównoważonego finansowania. Tymczasem w Stanach Zjednoczonych aktywiści i naukowcy promują projekt „Zielony impuls”, który miałby złagodzić zdrowotne i ekonomiczne skutki pandemii oraz przyspieszyć dekarbonizację. Zakres, w jakim gospodarka oceaniczna skorzysta z takiego bodźca fiskalnego, na tym etapie pozostaje niejasny.

– Wpływ pandemii COVID-19 na gospodarkę oceaniczną jest ogromny. Nie można oprzeć się refleksji, jak prognozowana ogólnoświatowa recesja i skurczenie gospodarki części krajów nawet o 30%, wpłynie na wybory dokonywane przez konsumentów oraz czy kupowanie ryb i owoców morza pochodzących ze zrównoważonych źródeł, będzie nadal priorytetem w czasach trudnej sytuacji finansowej. Czas pokaże, jednak MSC chce mieć pewność, że certyfikacja i zrównoważone rybołówstwa odegrają ważną rolę po pandemii COVID-19 – komentuje Anna Dębicka, dyrektor Programu MSC w Polsce i Europie Centralnej.



tagi: zrównoważony przemysł rybny , pandemia COVID-19 ,