Wywiady

Wywiad z Tomaszem Kandeferem Prezesem Zarządu Italmex Sp. z o.o.

Poniedziałek, 19 sierpnia 2019 Autor: Joanna Kowalska, HURT & DETAL Nr 08/162. Sierpień 2019
„Sukces zależy od tego, co dzieje się w naszej głowie”
Spaghetti aglio olio e peperoncino, tortellini con carne czy penne con pesto genovese to tylko niektóre ulubione dania Prezesa firmy ITALMEX. Kuchnia włoska i śródziemnomorska towarzyszy mu i w pracy i poza nią. Rodzina, praca, sport, podróże i spotkania z przyjaciółmi wypełniają codzienność Tomasza Kandefera.

Kuchnia śródziemnomorska jest jedną z popularniejszych w Polsce, czy Pan również jest wielbicielem słonecznych klimatów na talerzu ?

Ależ oczywiście! Spaghetti aglio olio e peperoncino, tortellini con carne czy penne con pesto genovese – to tylko niektóre rodzaje pasty jakie lubię.

Ulubione śródziemnomorskie danie/przekąska/deser to…

Nigdy nie odmówię dobrych włoskich lodów (gelato), czy typowo włoskiego deseru – tiramisu. Poza włoską pastą lubię też dobrą pizzę, z pieca opalanego drewnem (nie elektrycznego) i zrobioną zgodnie ze sztuką, czyli taką, której ciasto czekało na włożenie do pieca min. 48 godzin. To, czy ma to być pizza Romana czy Napoletana jest już dla mnie mniej ważne, ale chyba wolę tę z lekko spieczonym, wysokim brzegiem (czyli tę drugą). Zawsze, kiedy chcę się przekonać czy ciasto w zamawianej pizzy jest rzeczywiście dobre, zamawiam pizzę Margherita, czyli najprostszą, bo zbyt wiele składników może przyćmić jakość ciasta, które jest przecież podstawą każdej pizzy.

Widzę, że rzeczywiście lubi Pan kuchnię włoską. Czy podróże do Włoch i innych krajów śródziemnomorskich odbywa Pan tylko służbowo, czy odwiedza Pan te kraje również prywatnie?

Wyjazdy służbowe to zawsze czas ciężkiej pracy. Spotkania podczas targów żywnościowych (w Mediolanie, Parmie, Bolonii, Barcelonie, Atenach) czy wizyty u producentów wymagają maksymalnej koncentracji i są dość wyczerpujące. Dlatego trudno wtedy doceniać uroki krajobrazu czy smak spożywanych posiłków. Dopiero wyjazdy prywatne, takie wakacyjne z najbliższymi pokazują nam piękno odwiedzanych miejsc czy unikalny klimat wiejskiej trattorii. Lubimy z całą rodziną zapuszczać się w różne zakątki, rzadziej odwiedzane przez turystów, a w miejscowych knajpkach próbować różnych regionalnych przysmaków. Są to dla mnie chwile przeznaczone na tzw. ładowanie akumulatorów i szukanie inspiracji w zakresie nowych produktów, które można by włączyć do oferty Italmex.

Ulubione miejsce w Polsce lub na świecie to… Gdzie lubi Pan wracać?

Mam tylko jedno miejsce do którego lubię wracać. To jest mój dom. Dom przez duże „D”, czyli rodzina i to wszystko wokół, co się z nią wiąże. No i pies. To też część rodziny. Oczywiście bardzo lubię podróżować i poznawać wciąż nowe miejsca.

A jakie marzenia podróżnicze ma Pan jeszcze do zrealizowania?
Jest jeszcze wiele miejsc na świecie, które chciałbym odwiedzić, ale chyba najbardziej ciągnie mnie do Australii. To chyba taki jeszcze najmniej skażony cywilizacją zakątek świata. Dość odległy, ale wydaje się być przyjazny Europejczykom. To takie trochę niewytłumaczalne pragnienie. Ale w końcu pytała Pani o marzenia...

Czas poza pracą, relaks – jak odpoczywa Prezes firmy Italmex?

Jak chyba każdy lubię poleżeć, poczytać lub posłuchać muzyki. Odpoczynek po dniu, tygodniu pracy w firmie, to czas na taki psychiczny reset. Nie zawsze udaje mi się nie myśleć o sprawach firmowych. Powiem więcej, zwykle mi się to nie udaje. Często późnym wieczorem przeglądam jeszcze pocztę i czasami odpowiem na niektóre maile. Ale staram się jak najwięcej czasu wolnego spędzać aktywnie. I kiedy jestem solidnie zmęczony przez fizyczny wysiłek, następuje miłe uczucie odprężenia i zadowolenia.

Czy to oznacza, że uprawia Pan jakąś konkretną dyscyplinę sportową?

Zawsze lubiłem sport. W młodości bardzo dużo jeździłem na rowerze. Potem zacząłem też biegać. Mam na swoim koncie kilkadziesiąt biegów, w tym maratony, półmaratony i wiele biegów dedykowanych różnym rocznicom i wydarzeniom o znaczeniu regionalnym. Lubię angażować się w takie lokalne akcje, które często mają jakiś ważny, społeczny cel. Ponieważ lubię biegać i jeździć na rowerze – parę lat temu podjąłem decyzję o starcie w zawodach triatlonowych. W związku z tym trzeba było poprawić wyniki w pływaniu, czyli czas po pracy (lub rano przed jej rozpoczęciem) spędzać na basenie.

Czy udało się Panu wystartować w jakiejś dużej imprezie triatlonowej?

Zacząłem pięć lat temu. Początki nie były łatwe, ale się nie zniechęcałem. Planując pierwsze duże zawody powiedziałem sobie: „wyjdziesz cało z wody to dalej już jakoś pójdzie”. No i wyszedłem – i skończyłem na całkiem niezłej pozycji. A warto wiedzieć, że wielu startujących zawodników w ogóle nie kończy zawodów. Po paru takich startach zamarzył mi się IRONMAN na pełnym dystansie. Nie wszędzie organizowane są zawody pod tą marką. W Europie miałem do wyboru parę lokalizacji, ale z racji zawodowych i osobistych preferencji wybrałem Włochy. Pod koniec września, nadmorskie miasteczko Cervia (w regionie Emilia Romagna), zamienia się w centrum rozgrywek triatlonowych. A ponieważ Cervia graniczy ze znanym włoskim kurortem Milano Maritima, to na czas zawodów świętuje cała okolica – zarówno zawodnicy jak i turyści. Zapisałem się na te zawody i zacząłem mocno trenować. Rano przed pracą, wieczorem po pracy. Cel był jeden. Pojechać, wystartować i dotrzeć do mety w przewidzianym regulaminowo czasie. A trzeba było przepłynąć w morzu 3,8 km, przejechać na rowerze 180 km i przebiec maraton, czyli ponad 42 km. Przed zawodami przyszedł czas na chwilę refleksji i pomyślałem sobie: „przecież ja nie jestem zawodowym sportowcem, traktuję triatlon jako rodzaj hobby. Czy mam szansę ukończyć zawody?”. I wtedy dotarło do mnie, że sukces zależy od tego, co dzieje się w naszej głowie. Czyli jak sobie poradzimy z naszą psychiką. I wówczas już wiedziałem, że mam bardzo duże szanse ukończyć te zawody. I choć było bardzo ciężko dotarłem do mety.

Gratuluję. Na pewno jest Pan z tego osiągnięcia bardzo dumny.

Cieszę się, że tego dokonałem, że ukończyłem te zawody. Ten niewątpliwy sukces (trochę się tutaj pochwalę) potwierdził moje przekonanie, że docieranie do wyznaczonych celów, w dużej mierze zaczyna się i kończy w naszej głowie. Myśl ludzka jest tak potężna, że jesteśmy w stanie realizować nawet najbardziej niewyobrażalne cele. Ja jednak staram się wyznaczać takie cele, które mogę sobie wyobrazić. A potem krok po kroku, krok po kroku…

Dziękuję za miłą rozmowę.
Joanna Kowalska




tagi: Tomasz Kandefer , Italmex Sp. z o.o. ,