Z rynku FMCG

Zakupy żywnościowe robimy mądrzej i ostrożniej. Dostrzegają to duże sieci handlowe

Wtorek, 08 stycznia 2019
Producenci i dystrybutorzy żywności coraz częściej wypuszczają na rynek produkty reklamowane jako zdrowsze, a wielkie sieci handlowe szukają nowych dostawców asortymentu bio i eko – często małych, za którymi stoją wartości ich twórców. - To efekt wzrostu świadomości żywieniowej ludzi, propagowania akcji czytania etykiet i dokonywania świadomych zakupów – mówią eksperci.
Duże markety coraz częściej interesują się małymi producentami żywności. Zdaniem ekspertów dzieje się tak, bo za takimi firmami zwykle stoi wizja marki, która jest zgodna z wartościami jej twórców i te wartości nie są tylko sprzedażowym wymysłem. Potwierdza to Tomasz Kępa z Mixit.pl, platformy internetowej do komponowania własnych mieszanek musli i kasz.

– Prowadzimy obecnie rozmowy z kilkoma takimi sieciami i widzimy, że są dużo bardziej otwarte niż jeszcze rok, czy dwa lata temu – mówi Tomasz Kępa. – W przypadku dużych koncernów i setkach produktów wizja nieco się zaciera i niektórzy konsumenci zastanawiają się, czy to co kupują rzeczywiście jest tak dobre jak mówi reklama. Poza tym, produkty różnych koncernów są dość podobne do siebie. I choć znajdują rzesze odbiorców, to dopiero wprowadzenie wielu mniejszych marek daje klientom hipermarketu prawdziwą możliwość wyboru – dodaje ekspert Mixit.pl.

A wybór ten staje się coraz ważniejszy, w momencie, gdy klient wie, jak czytać składy produktów, rozumie je oraz potrafi oprzeć się marketingowym i sprzedażowym trikom - hasłom na etykietach, promocjom czy sposobom ekspozycji produktów w sklepach. Takich osób jest coraz więcej, bo wiedza o sposobach produkcji żywności, ale też o działaniu marketingu jest dziś powszechnie dostępna.

- W pewnym momencie straciłam zaufanie do tego, co mówią producenci o jakości żywności. Zauważyłam, że składy produktów nie są spójne z tym, co komunikuje przekaz marketingowy, często są też bardzo złożone. Była to jedna z głównych przesłanek do powołania do życia naszej akcji badawczej – mówi Marzena Galicka, współzałożycielka programu FoodRentgen, którego założeniem jest, aby każdy miał łatwy i nieograniczony dostęp do przejrzystej i niezależnej informacji o żywności. - Moja własna edukacja o składach i pochodzeniu żywności kosztowała mnie sporo wysiłku, uznałam, że byłoby dobrze podzielić się tym z innymi.

Ponieważ badanie jednego produktu kosztuje około dwóch tysięcy zł., bardzo trudno jest sprawdzić wszystko. Ci, którzy zdrowie na talerzu traktują bardzo poważnie, wypracowują własne sposoby na ocenę żywności ze sklepów.

- Przede wszystkim czytam składy i kupuję od producentów lokalnych. Od większych firm wolę nawet nieznaną markę, która ma tylko jeden produkt, ale o świetnym składzie, bo wierzę, że wtedy za tym produktem stoi głębsza filozofia. Jeśli, dodatkowo, to co kupuję jest zapakowane w papier zamiast w plastik lub w puszkę, moje zaufanie jeszcze się zwiększa - dodaje Marzena Galicka.

Marka, która ma w ofercie rzeczy o dobrym składzie i te bardzo słabe, może budzić obawy, że manipuluje i wprowadza produkty kierując się jedynie chęcią zysku nie dając w zamian dobrej jakości. Przy dużym koncernie, który reklamuje, że wprowadza zdrowy produkt można zastanowić się czy rzeczywiście jest on zdrowy, skoro jego poszczególne komponenty pochodzą od tych samych dostawców upraw, gdzie produkcja wciąż odbywa się na wielką skalę i ilość jest ważniejsza od jakości.
Dodatkowo, coraz chętniej kupowane są produkty o prostym składzie lub żywność jak najmniej przetworzona.

- Przykładem mogą być owoce liofilizowane, które dziś można już kupić w hipermarketach. Są zdrowe, bez dodatku cukru i konserwantów i można je dodawać do owsianki w zależności od upodobania - mówi Tomasz Kępa. - Mama trójki dzieci, z których jedno lubi borówki, drugie truskawki a trzecie maliny, dając każdemu inne owoce zaspokoi potrzeby smakowe wszystkich. Nie udałoby się jej to w przypadku gotowej mieszanki musli.



tagi: rynek , żywność produkcja , dystrybucja ,