Wiadomości

Czy hipermarkety przetrwają?

Czwartek, 12 listopada 2015 HURT & DETAL Nr 11/117. Listopad 2015
Minęło ponad 20 lat od chwili, gdy na polskim rynku pojawiły się pierwsze hipermarkety. I zdaniem niektórych to wystarczająco długo. Wiele przemawia bowiem za tym, iż zmierzch tych sklepów może być nieunikniony. Czy wpłyną na to także plany podatkowe nowego rządu?
Radosne początki

Kiedy w połowie lat 90-tych ruszyły w Warszawie pierwsze markety Hit, należące do niemieckiej Grupy Dohle, i francuski Auchan klienci byli zachwyceni, natomiast rodzimi detaliści przerażeni. Budowali oni przecież swoje biznesy od podstaw na łóżkach polowych i w tzw. „szczękach” na przełomie dekad, a tu nieoczekiwanie pojawiła się konkurencja, której w żaden sposób nie byli w stanie sprostać. Ani cenowo, ani jakościowo. Dla konsumentów zakupy w sklepach wielkopowierzchniowych okazały się natomiast nie tylko sposobem zaspokojenia podstawowych potrzeb bytowych, ale także formą wypoczynku i relaksu. Nic więc dziwnego, że szybko zaczęły powstawać pod różnymi szyldami kolejne sklepy wielkopowierzchniowe. W efekcie pod koniec lat 90-tych na polskim rynku działała ponad setka handlowych „molochów” należąca do prawie 10 międzynarodowych operatorów. Żaden krajowy podmiot nie był wówczas w stanie podołać kosztom takich inwestycji, dlatego dokonały ich takie firmy jak Carrefour, Auchan, Geant i E.Leclerc z Francji, niemieckie grupy Dohle i Metro, holenderski Ahold, brytyjskie Tesco, czy portugalska firma Jeronimo Martins zarządzająca pięcioma marketami Jumbo. Pod koniec lat 90-tych dołączyła do nich Grupa Schwarz z nieco mniejszym formatem Kauflandu, który łączy w sobie po dzień dzisiejszy cechy dyskontu i hipermarketu o średniej powierzchni sprzedaży 4 tysięcy mkw.

Hipermarkety rozwijały się więc w tym okresie niezwykle dynamicznie, o czym może świadczyć fakt, iż w ciągu zaledwie kilku lat tzw. nowoczesne kanały dystrybucji detalicznej przejęły niespełna 40% rynku obrotu produktami FMCG.

Aż pojawiły się schody

Szybko się jednak okazało, że polski rynek nie jest tak łatwy i przyjemny, jak się to międzynarodowym koncernom wydawało. Na początku roku 2000 rozpoczął się proces wycofywania się z rynku kolejnych operatorów, którzy sprzedawali swoje markety konkurentom. Sieć Hit została przejęta przez Tesco, sieć Jumbo trafiła w ręce Aholda, który sam niewiele później musiał wycofać się z polskiego rynku, odsprzedając sieć Hyperova przede wszystkim Carrefourowi. Swoją cegiełkę do tego procesu dołożył kryzys roku 2008, który spowodował narastające kłopoty kolejnych sieci, czego efektem stało się odsprzedanie przez Grupę Metro wszystkich wschodnioeuropejskich operacji francuskiej Grupie Auchan.

W efekcie tych działań, które niektórzy nazywają konsolidacją rynku, obecnie w Polsce funkcjonują zaledwie cztery wielkie międzynarodowe sieci hipermarketów: Carrefour, Auchan, Tesco i E.Leclerc. A właściwie pięć, bowiem na skutek decyzji UOKiK Auchan musiał zrezygnować z 10 sklepów, w tym przejętych od Reala i odsprzedać je innemu podmiotowi. Tu wkroczyła firma Schiever, która przejęła te placówki i utworzyła sieć hipermarketów Bi1. Do tego dodać należy Kaufland, który co prawda nie pozycjonuje się jako klasyczny hipermarket, jednak, jak już wspomnieliśmy, de facto jest sklepem klasy hipermarketu.

Chociaż liczba sieci hipermarketów zmalała, ilość samych sklepów nie, a nawet powoli rośnie. Największym inwestorem na rynku pozostaje Auchan, który uruchamiał w ostatnich latach 2-3 sklepy rocznie. Natomiast w nowe hipermarkety prawie nie inwestują tacy potentaci jak Tesco, czy Carrefour, którzy uruchamiają raczej mniejsze sklepy, lub inwestują w unowocześnienie już istniejących. Mimo to, ostatnie lata to czas, gdy sytuacja ekonomiczna największych sklepów zaczęła się wyraźnie pogarszać. Do tego nawet stopnia, iż wielu specjalistów uważa, że epoka wielkich hipermarketów zbliża się ku końcowi.

Pod naciskiem dyskontów

Trudna sytuacja, w jakiej znalazły się wielkie międzynarodowe sieci hipermarketów ma, jak to zwykle bywa, kilka przyczyn. Oczywiście trwająca przez lata rynkowa wojna cenowa nie mogła pozostać bez wpływu na sytuację finansową sklepów. Jednak u podstaw trudności, jakie przeżywa ten format sklepów leży obecnie ciągnący się z mniejszym lub większym nasileniem kryzys ekonomiczny rozpoczęty jesienią 2008 roku. Spowodował on nie tylko spadek siły nabywczej ludności, ale przede wszystkim zaowocował dynamicznym rozwojem sieci dyskontowych. Te zaś okazały się zagrożeniem właśnie dla hipermarketów.

Badania firmy Market Side wykazały, że w 3-kilometrowej strefie wokół statystycznego hipermarketu działa już aż 7,5 sklepu dyskontowego. Najsilniej zagrożone rozwojem dyskontów okazały się hipermarkety sieci Real (już nie istniejące na polskim rynku) i E.Leclerc. Oczywiście najbardziej „bezpieczny” wydaje się Auchan, gdyż jego placówki handlowe zlokalizowane są w większości na obrzeżach dużych aglomeracji, gdzie wpływ dyskontów jest bardzo ograniczony. Ale i to może się zmienić biorąc pod uwagę fakt, że liczba dyskontów dobija już do 4 tysięcy, a docelowo może ich być nawet 5 tysięcy.

Także dla supermarketów rozwój sieci dyskontowych staje się poważnym zagrożeniem. Market Side przeprowadził analizę sytuacji 13 sieci supermarketów. 75% sklepów badanych sieci ma w promieniu kilometra średnio 2 placówki dyskontowe. Najsilniejsza jest konkurencja obu formatów w miastach 50-100 tys. mieszkańców.

Bez wątpienia konkurencję dyskontów najbardziej odczuwają sieci Piotr i Paweł oraz E.Leclerc. Ich sklepy mają w zasięgu swojego funkcjonowania najwięcej placówek dyskontowych. Natomiast najmniej narażone na konkurencję dyskontów są sieci Dino i Spar. Wynika to z faktu, iż duża część ich placówek handlowych zlokalizowana jest na wsi, gdzie sklepy dyskontowe pojawiają się jeszcze stosunkowo rzadko. „Dyskontów najbardziej obawia się handel tradycyjny, tymczasem to dla hipermarketów są one największym zagrożeniem. Przy tak znaczącej ich liczbie trudno się dziwić, że odbierają klientów hipermarketom, tym bardziej w warunkach chudnącego portfela konsumentów” – podkreśla Maciej Bartmiński, Prezes firmy Market Side.

Nieubłagana demografia

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden czynnik decydujący o słabnącej pozycji sklepów wielkopowierzchniowych. Otóż, klientami hipermarketów byli przez lata przede wszystkim ludzie młodzi z rodzinami. Obecnie jednak utrwalają się niekorzystne zmiany demograficzne. Ich skala w ujęciu rocznym nie jest wielka, popatrzmy jednak na kilka danych, pokazujących dynamikę w okresie ostatnich 15 lat. „Liczba osób w wieku poniżej 20 lat zmalała o ponad 3 miliony, osób w wieku 60 i więcej lat wzrosła o ponad 2 miliony. Średnia wielkość gospodarstwa domowego spadła z 3,2 do 2,7 osób, przy czym spadek ten nastąpił głównie w miastach. Do tego dochodzi emigracja. Według statystyk Eurostatu około 2 miliony Polaków przebywa na stałe w innych państwach europejskich, głównie w Wielkiej Brytanii i Niemczech. Te zmiany wpływają na wiele sfer naszego życia, w tym także na handel wielkopowierzchniowy” – zauważa Maciej Bartmiński.

Podatkiem w słabego

Trudna sytuacja sieci hipermarketów może zostać pogłębiona przez plany nowego rządu Prawa i Sprawiedliwości. Zapowiedzi obłożenia sieci podatkiem mogą się okazać gwoździem do trumny tego formatu sklepów. I nie tylko, bowiem mówi się o tym, że nowym opodatkowaniem mogą zostać obłożone wszystkie placówki handlowe liczące ponad 250 mkw., a nawet te zrzeszone w sieciach franczyzowych. „A to właśnie franczyza jest odpowiedzią małego i średniego handlu na siłę dyskontów – zrzeszając się mniejsze sklepy mają szansę konkurować z największymi. Tak właśnie wygląda współczesny handel tradycyjny – podatek obrotowy może uderzyć w ten segment rynku, który powinien chronić” – komentuje Waldemar Nowakowski, Prezes Polskiej Izby Handlu.

Nieznane są jeszcze ostateczne rozwiązania prawne jakie przyjmie nowy rząd, dlatego trudno jednoznacznie ocenić, jaki może być ich wpływ na funkcjonowanie sklepów wielkopowierzchniowych. Szefowie największych sieci wstrzymują się z opiniami zasłaniając się brakiem wiedzy na temat planów PiS. Jednak Maria Andrzej Faliński, Dyrektor Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, zrzeszającej największe międzynarodowe sieci handlowe, zauważa, że nowe plany podatkowe uderzą nie tylko w konsumenta, ale może przede wszystkim w wielu dostawców, a w konsekwencji także w cały sektor handlu detalicznego. Będzie bowiem spora liczba producentów, którzy nie będą w stanie sprostać nowym wymaganiom cenowym i kosztowym i zostaną zmuszeni do wycofania się z rynku.

Wiktor Stępniewski




tagi: hipermarkety , nowy rząd , prognozy , Carrefour , Auchan , Geant i E.Leclerc , Tesco , Jeronimo Martins ,