Wiadomości

Giełdowe zagrożenia

Środa, 21 listopada 2012 Autor: Monika Dawiec,
Warszawska giełda przez pół roku wzrosła o niemal 15 procent. Tak dobry wynik będzie jednak trudny do powtórzenia. Wszystko przez zagrożenia związane między innymi z kryzysem strefy euro oraz zmianami zapowiadanymi w USA. Nadchodzące miesiące na pewno będą emocjonujące
Jeszcze przed końcem grudnia uwagę inwestorów przykuje kwestia klifu fiskalnego. Z końcem roku wygasają ulgi podatkowe ustanowione jeszcze za kadencji Georga W. Busha. Dodatkowo wprowadzane są automatyczne cięcia wydatków rządowych w wielu obszarach.

Klif fiskalny może spowodować wzrost wpływów budżetowych aż o 600 miliardów dolarów. Choć ze strony zadłużenia i ratingu Stanów Zjednoczonych jest to wiadomość dobra, jednak tak radykalne podniesienie podatków wiązałoby się z głęboką recesją. Według niektórych prognoz amerykański Produkt Krajowy Brutto mógłby spaść o nawet pięć procent. Tak silne spowolnienie oznaczałoby spadki na giełdach o nawet 30-40 procent. Kwestia klifu fiskalnego to jak na razie największe wyzwanie drugiej kadencji Baracka Obamy.

Grudzień to również okazja na obserwację ciekawego zjawiska zwanego Rajdem Świętego Mikołaja. Okazuje się, że w ostatnim miesiącu w roku stopy zwroty są zdecydowanie większe niż średnio w pozostałych miesiącach. Dzieje się tak, gdyż zarządzający przetasowują swoje aktywa i fundusze oraz starają się podwyższyć stopy zwrotu na sam koniec roku. Dzięki takim zagrywkom starają się uzyskać wyższą premię za osiągnięte wyniki.

Inwestorzy nie zapomną jednak o sytuacji w strefie euro, która była głównym czynnikiem ciążącym na indeksach europejskich parkietów w ostatnim czasie. Prognozy Komisji Europejskiej na 2013 rok nie są zbyt optymistyczne. Dynamika PKB w Polsce ma spaść do 1,8 procent, natomiast wzrost w strefie euro ma wynieść 0,1 procent.

W ostatnim półroczu rynkami rządziły banki centralne poprzez swoje działania polegające na stymulowaniu wzrostu gospodarczego. Głównymi graczami była tutaj Rezerwa Federalna kierowana przez Bena Bernanke oraz Europejski Bank Centralny na czele z Mario Draghim.

Do mitycznych wręcz rozmiarów urosła kwestia programu skupu obligacji na amerykańskim rynku, zwanego QE3 (Quantitive Easing). Polega on w uproszczeniu na kupnie papierów dłużnych na rynku wtórnym, co powoduje dopływ dodatkowych pieniędzy na rynek. Potocznie mówi się o takim działaniu, że jest to dodruk pieniądza. W gospodarce i na rynkach finansowych krąży więcej dolarów, choć to jedynie zjawisko tymczasowe. Już na początku wakacji inwestorzy mocno liczyli, że w końcu Ben Bernanke - prezes Fed - zdecyduje się ostatecznie na wpompowanie dodatkowych pieniędzy na rynek.

Giełdowi gracze oczekiwali działań ze strony banku centralnego, ponieważ dwa podobne programy w dużej mierze przyczyniły się do wzrostów na giełdach oraz rynkach surowcowych. Wpływ na rynki nie dziwi, jeśli weźmie się pod uwagę skalę działań Rezerwy Federalnej. W USA dwie pierwsze rundy programu QE kosztowały już ponad dwa biliony dolarów.

Ben Bernanke wodził za nos inwestorów podczas wielu konferencjach, na których kwitował tajemniczo, że ma narzędzia i nie zawaha się ich użyć, jeśli sytuacja w gospodarce się pogorszy.

Jednak giełdowi gracze doczekali się nowego programu QE we wrześniu. Bernanke zaskoczył wtedy inwestorów wskazując na nielimitowany charakter kolejnego skupu obligacji.

Bank centralny USA nadal utrzymuje także operację Twist. Polega ona na kupnie obligacji długoterminowych (od 6-letnich do 30-letnich), przy jednoczesnej sprzedaży tych krótkoterminowych. To wszystko ma na celu obniżenie długoterminowych stóp procentowych, które wpływają na raty kredytów hipotecznych.

Połączenie programu Twist i QE3 sprawia, że rynki co miesiąc dostają zastrzyk gotówki rzędu 85 miliardów dolarów. Program skupu obligacji będzie trwał, dopóki sytuacja na rynku pracy w USA się nie poprawi. Nie znamy zatem daty zakończenia tych działań.

W ślad za Rezerwą Federalną poszedł Europejski Bank Centralny, który ogłosił program OMT (z ang. Outright Monetary Transactions). Polega on na kupnie dłużnych papierów państw strefy euro na rynku wtórnym, kiedy ich rentowność staje się zagrożeniem dla budżetu. Na razie żaden kraj nie wystąpił o taką pomoc, jednak można przyjąć, że moment na interwencję pojawiłby się wtedy, gdy oprocentowanie obligacji przekroczyłoby 7 procent. Działa to jak hamulec na rosnące oprocentowanie obligacji i trzyma w ryzach koszty obsługi długów.

Interwencja funduszy pomocowych oraz EBC jest jednak obwarowana pewnymi warunkami. Państwa, które będą chciały otrzymać pomoc są zobowiązane do wdrożenia reform oszczędnościowych w celu redukcji deficytu budżetowego i tym samym częściowego uzdrowienia finansów publicznych.

Podsumowując, w najbliższych miesiącach inwestorzy będą skupiać się przede wszystkim na tym, co przyniesie europejska polityka fiskalna i wydarzenia w strefie euro. A także na tym, jak zostanie rozwiązana kwestia klifu fiskalnego za Oceanem. Zatem na zachowanie graczy dominujący wpływ będą mieli światowi decydenci, a nie sytuacja finansowa spółek.

(źródło: Money.pl)
 

tagi: giełda , Warszawa , prognozy , kryzys ,