Pasteryzacja to stara metoda, zapoczątkowana przez Ludwika Pasteura w połowie XIX w. Polega na podgrzewaniu danego produktu do wysokiej temperatury w celu zniszczenia drobnoustrojów chorobotwórczych i enzymów, lub uniemożliwienia ich rozwoju. Niszcząc szkodliwe drobnoustroje nie zabijamy smaku, a tak zakonserwowane jedzenie nie traci swoich składników odżywczych.
Pasteryzacja zamiast „E…”
Pasteryzacja nie ma nic wspólnego z chemią. W rzeczywistości używa się jej zamiast stosowania sztucznych konserwantów z grupy „E…”. Podgrzewając produkt do wysokiej temperatury, eliminujemy z niego drobnoustroje (które mogą się później rozwinąć), przedłużając jednocześnie okres trwałości pożywienia. W tym przypadku nie potrzebujemy dodawania środków chemicznych.
Mit piwa niepasteryzowanego
Pasteryzowane i niepasteryzowane piwa mają swoje miejsce na rynku oraz zwolenników. I jedne i drugie są dobre. Jednakże czasami moda na niepasteryzowane przybiera ciekawe formy. Piwo w supermarkecie o dłuższym okresie do spożycia przedstawia się jako niepasteryzowane, a więc naturalne i lepsze smakowo. W rzeczywistości prawdziwe niepasteryzowane może być jedynie „prosto z browaru”, bo okres do spożycia takiego produktu wynosi najczęściej 4-5 tygodni, maksymalnie dwa miesiące, zależnie od ilości zastosowanego alkoholu, chmielu i stosowanych rozlewni oraz warunków przechowywania i transportu z browaru do punktu sprzedaży.
„Pasteryzacja to jeden z najlepszych i najzdrowszych sposobów przedłużania trwałości żywności. Polega na podgrzewaniu danego produktu do określonej temperatury (piwo 60 ˚C) w celu usunięcia potencjalnych zarazków, drobnoustrojów i przedłużenia okresu do spożycia. W przypadku piwa oznacza to, że może ono stać na sklepowych półkach przez kilka, a nawet kilkanaście miesięcy – zachowując swój smak, trwałość i charakter” – mówi Maciej Chołdrych, piwoznawca.
Bardzo często błędnie podaje się, że pasteryzacja jest szkodliwa, bo jest to pewien sposób konserwacji produktu. W tym samym czasie piwa niepasteryzowane określa się jako naturalne i nieutrwalane. „W przypadku piw niepasteryzowanych to nie brak procesu pasteryzacji świadczy o ich naturalności. Tak samo jak wszystkie produkty, mogą być one doskonałe, średnie i zwyczajnie kiepskie. Wielu konsumentów błędnie przyjmuje obecność pasteryzacji lub jej brak jako wyznacznik jakości. Zarówno piwa pasteryzowane, jak i niepasteryzowane mogą być doskonałe z zupełnie innych względów, takich jak jakość surowców, technologia, itp.” – mówi Maciej Chołdrych.
Pasteryzacja a mikrofiltracja
Niektórzy producenci stosują zamiennie technikę konserwowania piwa, jaką jest mikrofiltracja. Jest to sposób na ominięcie pasteryzacji, który polega na filtrowaniu piwa przez mikrofiltr, usuwający wszelkie enzymy i drobnoustroje. Efekt tego zabiegu jest bardzo zbliżony do pasteryzacji, tyle że bez obróbki termicznej. „Jeżeli zobaczymy wyrób określony na etykiecie jako „niepasteryzowany”, a jego trwałość będzie zbliżona do trwałości piw pasteryzowanych (np. kilka miesięcy, pół roku, a nawet kilkanaście miesięcy), to albo mamy do czynienia ze zwykłym oszustwem, albo wybiegiem, który pozwala obejść pasteryzację, nie rezygnując jednak z zastępczych procesów, takich jak mikrofiltracja” – podkreśla Maciej Chołdrych. – „Mikroflitracja to rodzaj konserwacji piwa. Tak samo jak w przypadku pasteryzacji nie pozwalamy na pracę bakterii i dzikich drożdży, dzięki czemu piwo nie psuje się, stojąc na półce nawet kilkanaście miesięcy.”
(opr. maj)
tagi: pasteryzacja ,
Tchibo ogłosiło nową, globalną strategię klimatyczną...
Działalność Nestlé w Polsce wsparła utrzymanie 45,2 tys...
W pierwszym półroczu 2025 roku sieci handlowe w Polsce...
W obliczu narastających napięć geopolitycznych i...
To coraz istotniejszy klient dla sektora bankowego...
Instytucje kontrolujące stopniowo zmieniają swój charakter...
Bitcoin może kosztować nawet 200 tys. dolarów...
Potrzebne zachęty do dłuższej aktywności zawodowej...