Reportaże

Pomocy, ratunku, napad!

Poniedziałek, 23 stycznia 2012 HURT & DETAL Nr 1 (71) / 2012
Dużo strachu i nerwów, guz na głowie ekspedientki i 200 zł mniej w kasie. To efekt napadu rabunkowego na jeden ze sklepów w Radomiu.

Napastnik pchnął ekspedientkę, ta uderzyła głową o ścianę. Po badaniu tomograficznym w szpitalu, na szczęście okazało się, że wszystko jest w porządku. Ale to wydarzenie dostarczyło bardzo dużo stresu napadniętej kobiecie. Bała się nie tylko o pieniądze z kasy, ale także o prywatne rzeczy i przede wszystkim o swoje zdrowie. „Kiedy zobaczyłam zamaskowanego napastnika wpadającego do sklepu, tylko jedno przyszło mi do głowy – już po mnie!” – mówi z przerażeniem w oczach ekspedientka, chociaż od napadu minął już prawie miesiąc.

Jeden mężczyzna wpadł do środka w kominiarce i rękawiczkach, dwóch – jak widziała ekspedientka przez sklepowe okienko – stało na zewnątrz, prawdopodobnie obserwowali czy nikt nie kręci się w okolicy. Ich twarzy też nie widziała, stali odwróceni.

Jak opowiada napadnięta kobieta, tego dnia czuła nieuzasadniony, jak jej się wtedy wydawało, niepokój. Kiedy za oknem zrobiło się ciemno, poczuła lęk i podeszła do drzwi sklepowych, aby zamknąć je od środka. W tym samym momencie do sklepu wpadł złodziej. Zaskoczony, że ekspedientka nie stoi za ladą pchnął ją na ścianę, następnie mocno chwycił, zatkał jej usta i zapytał o pieniądze. „Niewiadomo skąd nabrałam tyle siły, że udało mi się wyrwać z uścisku. Zaczęłam krzyczeć – pomocy, ratunku, napad” – mówi sprzedawczyni.

W tym czasie napastnik zdążył złapać stojący pod ladą koszyk z drobnymi pieniędzmi i uciec. Jak się okazało później, ukradł około 200 złotych.

Ktoś z przechodzących akurat koło sklepu wezwał policję i pogotowie. „Dopiero po wszystkim wpadłam w ogromną histerię i zaczęłam płakać, bo dotarło do mnie co się wydarzyło i co tak naprawdę, dużo gorszego, mogło mi się stać” – przyznaje ekspedientka i dodaje, że teraz bardzo boi się o siebie.

Jak podejrzewa napadnięta kobieta, sprawcami napadu musieli być młodzi ludzie, nieletni, ponieważ jej samej, jako bardzo drobnej osobie, udało się uwolnić, gdy napastnik zakrył jej usta. Psy policyjne doprowadziły funkcjonariuszy do jednego z bloków na tym samym osiedlu, ale tam trop się urwał. I sprawa została umorzona.

Chociaż, jak udało mi się dowiedzieć od mieszkańców tego osiedla, większość z nich zna drobnych przestępców z okolicy. Ale robią wszystko, żeby im się nie narażać – bo to komuś podpalą samochód, a to ukradną rower z balkonu.

Teraz ekspedientka boi się, widząc młodych chłopaków, którzy w większej grupie wchodzą do sklepu. Bo oczywiście monitoringu, ani ochrony nadal nie ma. Jedynym zabezpieczeniem przed tego typu sytuacjami, jest zamykanie sklepu od środka, kiedy robi się ciemno i wpuszczanie tylko tych klientów, których się zna. Szkoda, że tak mało, zwłaszcza, że tego typu napad zdarzył się nie pierwszy raz – jak opowiadają mieszkańcy okolicznych bloków. Drodzy Detaliści, dbajcie nie tylko o swoje sklepy, ale również o pracowników!

Monika Dawiec

tagi: reportaż , kradzież , napad ,