29 września odbyła się pikieta związkowców Solidarności pod hasłem „Nie dla cięć, Tak dla rozwoju.” W grupie kilku tysięcy osób protestujących pod gmachem kancelarii Premiera wzięli udział również pracownicy handlu nowoczesnego. 7 października, w dniu Międzynarodowego Dnia Godnej Pracy strajk włoski przeprowadzili pracownicy sklepów, protestując przeciwko wyjątkowo niskim płacom, żądając godnego traktowania oraz umów o pracę na czas nieokreślony. A to dopiero początek walki o możliwość w miarę godnego życia.
O trudnej sytuacji w handlu zrobiło się głośno kilka lat temu za sprawą ujawnienia fatalnych warunków pracy w jednej z zachodnich sieci handlowych. Praca w nadgodzinach, dźwiganie ciężarów ponad dopuszczalne normy – od tego zaczęły się pierwsze protesty i sprawy w sądach o odszkodowania. Dzisiaj wbrew pozorom sytuacja szeregowych pracowników handlu jest trudniejsza. W przypadku ewidentnego łamania praw pracowniczych, mają oni szansę na wygraną w sądzie. Ale jeśli wszystko odbywa się w majestacie prawa – sytuacja wydaje się dla nich beznadziejna. Minimalne płace? Są jak najbardziej zgodne z obowiązującym prawem. Zatrudnianie na umowy zlecenie, bez tej na pełny etat i w nieokreślonym czasowo wymiarze – również jest zgodne z prawem. Oczywiście, w naszym kraju jest wiele grup społecznych, które na głos mogą zadawać pytanie „jak przeżyć za minimalną krajową, wynoszącą nieco ponad tysiąc złotych?” W przypadku sieci handlowych, to od nich zależy dobra wola podniesienia poprzeczki pensji, jak również podpisywania z pracownikami stałych umów o pracę, czy też zwykłego ludzkiego poszanowania szeregowych pracowników – zwłaszcza w tej kwestii należy to absolutnie do ich inicjatywy, tu nie obowiązują żadne odgórne przepisy prawa. Oczywiście, musimy spojrzeć na problem również z perspektywy sieci handlowych – wszak nie są instytucjami charytatywnymi, a wielkimi biznesami. Biznesami, które dodatkowo muszą działać w dobie kryzysu gospodarczego i coraz silniejszej konkurencji na rynku. Konieczne są więc oszczędności, cięcia i cała machina ograniczeń finansowych. Od wielu lat mam przyjemność pisać o naszej branży, a tym samym dokonywać obserwacji rynku. Na przestrzeni lat sieci handlowe rozwijają się, powiększają liczbę placówek, przeprowadzają w nich różnego rodzaju modernizacje, czy remonty. I są to niezbędne posunięcia, jeśli sieć chce się utrzymać na konkurencyjnym rynku. Ale może warto spojrzeć ludzkim okiem i na szeregowych pracowników? Wróćmy do 7 października. Alfred Bujara, Przewodniczący Krajowej Sekcji Handlu NSZZ Solidarność podkreśla, że zakładane cele protestu zostały osiągnięte – protestowały załogi wielu sklepów, a dzięki mediom informacja o problemach pracowników dotarła do rządzących oraz do opinii społecznej. „Z ubolewaniem muszę przyznać, że zignorowali nasz protest pracodawcy, dlatego akcja będzie długofalowa. Mam nadzieję, że wspólnie przekonamy pracodawców i rozstrzygniemy nasze problemy w drodze rokowań,
jak przystało na cywilizowany kraj, będący członkiem UE” – komentuje Alfred Bujara i dodaje, że protest nie w każdym sklepie miał taką samą skalę – w niektórych sklepach pracowników etatowych zastąpili ci wypożyczeni z agencji pracy tymczasowych, którzy oczywiście nie przystąpili do akcji. Jak zaznacza Bujara, w większości sklepów protest powiódł się, chociaż niektórzy pracownicy marketów nie strajkowali, bojąc się sankcji ze strony pracodawców. „Zastraszenie było widoczne chociażby w wypowiedziach pracownic, które udzielając wywiadów zastrzegały sobie anonimowość przez zniekształcenie głosu i niepokazywanie twarzy. Należy sobie zadać pytanie, czy w XXI wieku, pracownik w wolnym kraju pracując za 1 000 złotych musi zakrywać twarz?” – pyta Bujara.
„W większości sklepów protest jednak się powiódł, poza pojedynczymi incydentami ze strony klientów lub ochrony przebiegł bardzo spokojnie. Takie było nasze zamierzenie, nie możemy narażać na konsekwencje już tak biednych, zastraszanych i przepracowanych pracowników” – komentuje Bujara. Protest zorganizowano, bowiem pracownicy sklepów nie zgadzają się na narastające patologie w handlu. Do najbardziej dokuczliwych należy zjawisko zastępowania pracowników zatrudnionych na umowy o pracę pracownikami z agencji pracy tymczasowej, zatrudnianie na niepełne etaty i bardzo niskie zarobki. Alfred Bujara podkreśla, że częstą praktyką jest również utrudnianie działalności związkowej. A co na to odpowiadają sieci handlowe? Od sieci Real otrzymaliśmy następujące oświadczenie: „Jesteśmy otwarci na dialog z przedstawicielami organizacji związkowych. Dyrektorzy marketów i regionów w placówkach, w których są obecne związki zawodowe, pozostają z nimi w stałym kontakcie. Rozmowy w sprawie wynagrodzeń, zgodnie z regulaminem organizacyjnym spółki, były jak co roku prowadzone na poziomie poszczególnych sklepów. W większości naszych placówek zostały w tym roku zawarte porozumienia w sprawie wynagrodzeń. Regulują one również kwestię wynagrodzenia minimalnego, które wzrosło do kwoty 1 370 złotych brutto (oznacza to wzrost o 3,3%). Warto podkreślić, że po roku pracy minimalna płaca zasadnicza wynosi 1 450 zł brutto plus należna premia. Pracownicy w znakomitej większości placówek nie uczestniczyli w strajkach, nie utożsamiając się z postulatami kilku najbardziej aktywnych działaczy związkowych. Ponad 75% naszych pracowników ma umowy na czas nieokreślony, tak więc zarzuty zawierania umów na czas określony nie dotyczą naszej sieci.”
Z biura prasowego Carrefour otrzymaliśmy zapewnienie, że w sieci wprowadzany jest projekt zatrudniania pracowników na podstawie umowy o pracę na czas nieokreślony, a od stycznia 2011 roku ma wejść w życie nowa polityka zatrudniania – wszystkim pracownikom sieci Carrefour, którzy przepracowali w firmie 15 miesięcy, przedstawiana będzie propozycja podpisania umowy na czas nieokreślony. „Od 1 października br. została wprowadzona możliwość podniesienia wymiaru czasu pracy dla pracowników działów kas. Szacujemy, że propozycję tę otrzyma ponad 700 pracowników. W tej chwili trwają rozmowy z pracownikami działów kas odnośnie wprowadzanych zmian. Zgodnie z zapowiedziami z 2009 roku, dotyczącymi wzrostu wynagrodzeń, pod warunkiem wypracowania zakładanych wyników ekonomicznych, Prezes Carrefour Polska podjął decyzję o znaczącym wzroście wynagrodzeń na początku 2011 roku. Średni poziom podwyżek wynagrodzeń będzie wyższy, niż przeciętny wzrost wynagrodzeń, jaki odnotuje branża wielkiej dystrybucji w przyszłym roku. Pracownicy kas mają także dodatkową możliwość podniesienia swoich dochodów poprzez premie, które są wypłacane na poziomie poszczególnych sklepów (...).” – możemy m.in. przeczytać w oświadczeniu biura prasowego Carrefour przesłanym na prośbę naszej Redakcji, jak również deklarację, że dyrekcja i zarząd firmy są do pełnej dyspozycji Związków Zawodowych.
Jeremi Mordasewicz, doradca zarządu Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan stanowczo sprzeciwia się strajkom (co można przeczytać na stronie internetowej PKPP Lewiatan): „Strajk jest formą protestu szkodliwą dla pracodawców, pracowników i klientów sklepów.
(…) Jako organizacja pracodawców potępiamy firmy, które łamią przepisy prawa pracy, bo wtedy nie można mówić o uczciwej konkurencji. Do kodeksu pracy muszą się stosować wszyscy przedsiębiorcy, także sieci handlowe. Jeżeli pracownicy uważają, że jest łamane prawo powinni o tym poinformować PIP lub skierować sprawę do sądu pracy. Jesteśmy przeciwni rozpowszechnianiu w mediach niepotwierdzonych oskarżeń na temat wyzysku pracowników. Prawo daje wiele możliwości ukarania nieuczciwych pracodawców.”
W końcowej części oświadczenia biura prasowego Carrefour możemy przeczytać: „Zarząd Carrefour Polska zdecydowanie woli skutecznie rozwiązywać różne kwestie za pomocą dialogu i porozumienia, a nie metodą demonstracji, która nie służy interesom samych pracowników. Preferowaną formą współpracy jest na pewno konstruktywna rozmowa i wspólne wypracowywanie rozwiązań korzystnych dla wszystkich stron. Z pewnością intencją związku zawodowego jest zwrócenie uwagi, za pomocą tego typu akcji, na warunki pracy w handlu. Niemniej jednak jesteśmy przekonani, że taka inicjatywa temu nie służy, tym bardziej, że dotknie bezpośrednio klienta, którego satysfakcjonująca obsługa jest naszym bezpośrednim celem.”
Z punktu widzenia interesów sieci handlowych z całą pewnością dogodniejsze byłyby rozmowy za zamkniętymi drzwiami, bez świateł jupiterów, kamer i mikrofonów oraz rzeszy klientów, którzy dowiedzieli się o problemach szeregowych pracowników w handlu. Ale czy takie rozwiązanie pozwoliłoby, aby ich ciężka sytuacja ujrzała światło dzienne? Czy dramat niezauważony odgrywałby się zamknięty w przysłowiowych czterech ścianach? Za trochę ponad tysiąc złotych brutto miesięcznie.