Reportaże

Być albo nie być

Poniedziałek, 19 grudnia 2011 Autor: Monika Dawiec, HURT & DETAL Nr 12 (70) / 2011
Jaki był ten rok dla detalistów? Jakie mają plany na 2012? Jak nie dać się zwariować w obecnej sytuacji przy ciemnych wizjach niepewnej przyszłości, które roztaczają przed nami media? Zdania są podzielone.

Kryzys zatacza coraz szersze kręgi. Widząc, co dzieje się w Europie, jak poważne wyzwania gospodarcze stoją przed strefą euro – boimy się o każdy następny dzień. Mimo, iż niektórzy eksperci i politycy mówią jedynie o spowolnieniu gospodarczym w naszym kraju, to widmo kryzysu i tego, co działo się w ostatnim czasie na przykład w Grecji, nie wpływa pozytywnie na nasze nastawienie i nie pomaga w prowadzeniu biznesu.

Przeczekać i przetrwać

Monika Deja od 13 lat prowadzi wraz z mężem niewielki sklep na jednym z osiedli w Gorzowie Wielkopolskim. Placówka znajduje się w dobrym punkcie, w okolicy jest szkoła, przedszkole, ale niestety też kilka konkurencyjnych sklepików, a także dyskonty. Jednak markety walczą o klienta między sobą i idą swoim torem, a małe sklepy swoim. Jak opowiada nam właścicielka, największym utrapieniem dla jej biznesu są niekoleżeńskie posunięcia ze strony pobliskich sklepów. „Właściciele okolicznych placówek zamiast mieć własny pomysł na ściągnięcie klienta podkradają nasze pomysły!” – mówi oburzona pani Deja. – „Nie dość, że podsyłają cichych klientów, którzy spisują ceny towarów, robią zdjęcia telefonami komórkowymi, to jeszcze napuszczają na nas wszelkiego rodzaju kontrole. Ale nie przejmujemy się tym. Mamy swoje motto: kto pod kim dołki kopie, ten sam w nie wpada” – dodaje. Sklepy walczą między sobą o każdego klienta coraz intensywniej, a cała tą machinę nakręcają wiadomości dobiegające ze wszystkich stron i jedno słowo – kryzys!

„Rok 2011 nie należał do najlepszych. Przyczyniło się do tego po części podniesienie stawki VAT” – mówi właścicielka sklepu z Gorzowa Wlkp. – „Kryzys widać i czuć już od jakiegoś czasu. Świadczy o tym obrót jaki mamy w stosunku do ilości paragonów. Porównujemy go z zeszłymi latami, gdzie ilość paragonów była podobna, natomiast teraz klienci zostawiają po prostu mniejsze rachunki” – dodaje.
Monika Deja jednak przyznaje, że nie ma cudownego środka na walkę z kryzysem. Lepiej go przeczekać i liczyć na przetrwanie niż inwestować, gdyż może to przynieść spore straty. „Inwestycja planowana na przyszłość, może być zniweczona przez jeden ruch naszego rządu. Przykładem tego jest przedłużenie wieku emerytalnego. Czy wyobraża sobie pani mnie za ladą z balkonikiem?” – pyta pani Deja. Również podniesienie stawki VAT czy nawet zmiany banderoli na papierosach, alkoholu oraz podniesienie akcyzy na paliwa pokazują, że nie wiemy jakie będzie następne posunięcie rządzących.

Dlatego też właścicielka sklepu większych planów na 2012 rok nie ma. Będzie uważnie obserwowała jak rozwija się sytuacja, by po prostu przetrwać.

Robić swoje

Sklep Anety Tyczyńskiej mieści się przy ul. Jagiellońskiej w Warszawie. Jest zrzeszony w sieci abc. Pani Aneta przejęła go od poprzedniej właścicielki w sierpniu 2010 roku. W prowadzeniu placówki pomaga jej mąż. Sklep regularnie odwiedzają mieszkańcy okolicznych bloków, czyli policjanci i ich rodziny z całej Warszawy. Na osiedlu powstają nowe budynki mieszkalne, dojdą więc nowi klienci, a obecnie ich grono powiększyło się o mężczyzn pracujących na budowie. W okolicy nie ma innych małych sklepów, jednak jest sporo marketów – Auchan, Tesco, Biedronka, Carrefour. „Tam klienci wybierają się po większe zakupy, a my stawiamy na produkty codzienne, świeże – pieczywo, wędliny, nabiał. Zapewniamy duży wybór tego typu artykułów, to nasz główny cel, na tym opieramy sukcesy naszego sklepu i w ten sposób chcemy przetrwać kryzys” – mówi Aneta Tyczyńska. Mniejsze obroty sklep notuje wyłącznie w obrębie półki Premium, zwłaszcza jeżeli chodzi o kawy czy słodycze.
Właścicielka stara się przyciągać klientów atrakcyjnymi cenami i przede wszystkim dobrze dobranym – wyłącznie pod stałego klienta – asortymentem. „Mamy taką zasadę – jeżeli klienci zapytają 3 razy o ten sam produkt to musi się on znaleźć na naszych półkach” – zdradza nam pani Tyczyńska. Dobre relacje z klientem to podstawa sukcesu w prowadzeniu tego biznesu. „Więź, która łączy stałych klientów z naszym personelem jest szczególna. Często wracając z pracy zaglądają do nas, opowiadają jak im minął dzień, zwierzają się ze swoich kłopotów i wracają do domu zadowoleni, z zakupami. Często odwiedzają sklep po kilka razy tego samego dnia, czasem żeby coś dokupić, czasem żeby pogadać i przy okazji coś wpada do koszyka zakupowego” – opowiada z uśmiechem Aneta Tyczyńska. Pracownicy sklepu są bardzo kontaktowi, otwarci i uprzejmi – i rzuca się to w oczy od momentu przekroczenia progu. Atmosfera jest przyjazna i niemalże rodzinna.

Plan pani Anety na funkcjonowanie sklepu w dobie spowolnienia gospodarczego jest więc obiecujący. „Będziemy po prostu dalej robić swoje” – dodaje z uśmiechem mąż właścicielki, który często przychodzi do sklepu, aby pomóc żonie. Plany na 2012 rok?

„Nowe, blaszane półki, wygospodarowanie miejsca na lodówkę z mięsem i może sprzedaż hot-dogów” – zastanawia się Aneta Tyczyńska. Grunt to mieć plany i myśleć pozytywnie!

Rozwijać się

Spółka P.H.U. Dystrybucja Sp. z o.o. istnieje od 2001 roku. Prowadzi 4 sklepy pod nazwą „Grand Prix – Alkohole Świata”. Mieszczą się one w Warszawie. Działalność spółki to nie tylko sklepy, ale także sprzedaż hurtowa czy internetowa. Jak przyznaje Robert Przytuła, Dyrektor Handlowy – sprzedaż w 2011 roku w prowadzonych przez spółkę sklepach jest na podobnym poziomie, jak w roku ubiegłym. Sprzedaż hurtowa jest o około 5% większa, a sprzedaż internetowa wzrosła nawet o 10%. „Największy przyrost sprzedaży odnotowaliśmy w alkoholach wysokogatunkowych i winach. W tym roku cały czas dominującym produktem działu hurtowego w odniesieniu ilościowym jest wino Carlo Rossi – sprzedaliśmy ok. 500 tys. butelek” – dodaje pan Robert.

W branży alkoholowej pojawia się dużo nowych placówek. Działalność wydaje się dość prosta ale życie szybko weryfikuje te niesprawdzone opinie i po relatywnie krótkim czasie znaczna ich część jest zamykana. „Dumpingowe propozycje upadających sklepów nie pomagają nam w kreowaniu polityki cenowej. Taka sytuacja zmusza spółkę do bieżącego monitorowania cen i potrzeby dostosowania ich do sytuacji na rynku. Pewnym zagrożeniem są również dyskonty i supermarkety. Nasza oferta dotyczy alkoholi wysokogatunkowych, a to znaczy, że możemy zająć pewną niszę, którą nie są zainteresowane sieci. Niemniej jednak one również wpływają na wysokość obrotów” – dodaje.

Czy w branży alkoholowej widoczna jest mniejsza zasobność portfela kupujących? Wydawałoby się, że w dobie kryzysu w segmentach alkoholowym, tytoniowym i farmaceutycznym wszystko powinno być w porządku. „Ale oczywiście jest to raczej wątek humorystyczny. W ciężkich czasach klienci – a w szczególności klienci korporacyjni – kupują mniej i tańsze trunki i to wpływa na marżę i zyskowność” – mówi Robert Przytuła. Jednak nie będzie biernie czekała na to co nastąpi. Spółka chce się rozwijać. „W 2012 roku planujemy wprowadzić projekt franczyzy. Mamy do tego niezbędne doświadczenie. Ponadto prowadzimy rozmowy z dwoma partnerami, z którymi wspólnie chcielibyśmy projekt ten wdrażać. Są to ogólnokrajowe hurtownie, które mogą zapewnić firmie interesującą ofertę polskich alkoholi mocnych i piwa” – dodaje pan Robert.

No więc być czy nie być? Oczywiście, że być! Istnieć, ale nie wegetować, działać i rozwijać się, ale ostrożnie. Czy to jest złoty środek na dzisiejsze problemy właściciela sklepu? W ogólnym pojęciu zapewne tak, jednak każdy z detalistów musi osobno rozważyć sytuację swojego sklepu i podjąć właściwe decyzje.

Życzymy powodzenia!

 

tagi: sytuacja w handlu , podumowanie roku ,