Domek jednorodzinny, miła obsługa i niemalże rodzinna atmosfera oraz zapach świeżego pieczywa o poranku i unosząca się woń owoców to znaki rozpoznawcze prywatnego sklepu spożywczo-przemysłowego Państwa Izy i Bogdana Gospodarczyków.
Sklep liczy już 17 lat – „tyle ile nasza najmłodsza córka” – dodaje Pani Iza. Razem z mężem, Bogdanem prowadzą sklep spożywczo-przemysłowy na jednym z radomskich osiedli. Mieści się on na parterze jednorodzinnego domu, w którym na piętrze właściciele mieszkają. Sklep zajmuje powierzchnię 28 mkw., jego zaplecze to 18 mkw. Czynny jest od poniedziałku do piątku w godzinach 6:30-18:00, a w sobotę 6:30-15:00. Wczesna godzina otwarcia pozwala na zrobienie zakupów przed wyjściem do pracy czy szkoły.
Państwo Gospodarczykowie sklep prowadzą we dwoje, czasem w wakacje pomagają im córki. Asortyment jest ogólnospożywczy, więc jak to mówią stali klienci można kupić wszystko oprócz mięsa, wędlin i alkoholi. Dużą zaletą sklepu jest możliwość nabycia każdego dnia świeżych warzyw i owoców, za cenę podobną jak na targowiskach.
Właściciele również od lat nie zmieniają ułożenia produktów, tak by nie mylić klientów, którzy są przyzwyczajeni do stałych miejsc dla kawy, herbaty czy przypraw. W zasięgu ręki są warzywa i owoce, które kupujący jeżeli ma takie życzenie może wybrać sam. Wystrojowi uroku dodaje waga rodem z PRL-u będąca jedynie ozdobą, na której ułożone są warzywa. Wnętrze jest bardzo przyjemne, a ciepła dodają mu uśmiechnięte twarze właścicieli.
Dziennie sklep odwiedza około 50 klientów, którzy robią jednorazowe zakupy w kwocie do 60 zł. „Mamy swoje sposoby na pomnożenie wartości zakupowego koszyka. Jeżeli klient jednorazowo wyda u nas 50 zł dostaje gratis pyszną czekoladę” – mówi z uśmiechem Pan Bogdan. Jest to przyjemny bonus na osłodę dnia. Klienci to przede wszystkim mieszkańcy okolicznych domów jednorodzinnych oraz bloków osiedla Nad Potokiem, którzy wciąż wracają do ulubionego sklepu. Brak możliwości płacenia kartą nie jest problemem, ponieważ kupujący pamiętają o tym i idąc na zakupy mają ze sobą gotówkę.
Kradzieże zdarzają się jak w każdym sklepie, jednak stosunkowo rzadko i przeważnie są to produkty ze strefy przykasowej, czyli batony i gumy do żucia.
Większym problemem, który dotyczy małych prywatnych sklepów jest konkurencja w postaci hipermarketów. W okolicy znajduje się Lidl, a także budowana jest Biedronka. „Martwi nas ten fakt, jednak mamy nadzieję, że stali klienci nie zawiodą, tak jak działo się to do tej pory” – przyznają zgodnie właściciele.
Warto również pamiętać o tym, że Polska jest jednym z niewielu krajów, w którym handel tradycyjny jest bardzo silnie zakorzeniony. Dlatego nie dajmy się marketom i walczmy o stałego klienta, gdyż jest on niezbędnym elementem funkcjonowania tego typu placówki.