Kategorie produktów

Żal stąd odchodzić…

Środa, 28 kwietnia 2010 HURT & DETAL Nr 4 (50) / 2010
„A mury runą, runą, runą, I pogrzebią stary świat!” – te słowa słynnej piosenki Jacka Kaczmarskiego zyskują w dzisiejszych czasach nowe znaczenie – zwłaszcza w kontekście zmieniającej się architektury wielu polskich miast, gdzie stare budynki, pamiętające czasy PRL-u, są wyburzane i ustępują miejsca nowoczesnym apartamentowcom i innym inwestycjom.

Prasa, radio, telewizja – w ostatnim czasie Sklep Spożywczy „Bis” przy ul. Solec 63/b w Warszawie, stał się obiektem zainteresowania mediów. A wszystko to za sprawą dość smutnego wydarzenia – zwłaszcza dla mieszkańców Powiśla – jakim jest zakończenie działalności handlowej w pawilonie rozsławionym przez film Stanisława Barei „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?”. Kolejny budynek, będący reliktem przeszłości, znika z mapy Warszawy. I mimo tego, że każdy rozumie, że czas iść do przodu, to nostalgia za tym co przemija pozostaje…



Sklep Spożywczy „Bis” należy już do historii. Tylko do Świąt Wielkanocnych można było robić w nim zakupy. „Dostaliśmy wypowiedzenie do końca marca, ale ubłagałem spółdzielnię, żebyśmy mogli jeszcze handlować w Wielką Sobotę, i tym samym umożliwić mieszkańcom osiedla zrobienie zakupów świątecznych. Potem musimy się stąd wynieść, pawilon zostanie wyburzony” – mówi Henryk Czerski, właściciel sklepu.

Sklep zyskał sławę dzięki komedii Stanisława Barei. To tutaj odbyła się filmowa wymiana zdań w oczekiwaniu do kasy „Pan tu nie stał”, a także kłótnia klienta ze sprzątaczką, która podawała kurczaka przez brudną ścierkę. Wnętrze pawilonu wpisało się także w najnowszą historię polskiej kinematografii – „zagrało” w filmie „Dzień świra” Marka Koterskiego.



Już w ubiegłym roku było wiadomo, że sklep jest przeznaczony do rozbiórki. W jego miejscu ma powstać nowoczesny budynek mieszkalny. Lokatorzy z okolicznych bloków są zrozpaczeni takim obrotem sprawy. „To wielkie nieszczęście dla naszego osiedla – to jedyny duży sklep, wokoło są same mini sklepiki. Jeszcze nie wiem, gdzie będę robić zakupy. Martwi mnie to bardzo” – mówi Jadwiga Kalinowska, stała klientka. I nie ma co się dziwić. Wielu mieszkańców okolicznych bloków to osoby starsze – emeryci i renciści, dla których „Bis” był sklepem, gdzie robili codzienne zakupy. Mieli duży wybór asortymentu, a ceny były bardzo konkurencyjne. Dla innych klientów, chociażby tych pracujących w pobliskich biurowcach, zburzenie pawilonu jest znakiem końca pewnej epoki. „Trochę smutno – nawet myśleliśmy o tym w pracy, żeby strajk okupacyjny zrobić” – żartuje Włodzisław Jagodzński, klient. – „Szkoda, bo to jednak kawałek historii, ale wszystko się zmienia. Jest mi żal, zwłaszcza ze względu na to co tu powstanie – kolejny apartamentowiec.” Wiadomość o zamknięciu sklepu zasmuciła także, a może i przede wszystkim, pracowników - zatrudniony personel będzie musiał poszukać nowej pracy. „Jak dowiedzieliśmy się o decyzji spółdzielni to przede wszystkim zaczęliśmy martwić się o pracę, ale także i o klientów. Załoga przywiązała się do miejsca, osób robiących u nas zakupy. Pracuję tu praktycznie od początku działalności pana Henryka, i wiem już który klient co kupuje, często z nimi rozmawiam. Czasem pytają o rady dotyczące produktów, a czasem chcą po prostu się wygadać” – mówiła na kilka dni przed Wielkanocą Ewa Nobis, ekspedientka. „Na pewno część załogi będę chciał przenieść do nowego sklepu, który otwieram na osiedlu Nowe Powiśle” – zapewnia Henryk Czerski. – „Do tej pory zatrudniałem 19 osób, w nowym miejscu – z racji mniejszej powierzchni – będę mógł przyjąć tylko 9 ludzi. Reszta będzie musiała zarejestrować się w Urzędzie Pracy.” Otwarcie nowego punktu planowane jest w maju. Sklep będzie mieścił się na rogu ul. Leszczyńskiej i Dobrej. Jest to już kolejna inwestycja Henryka Czerskiego, który może pochwalić się bardzo bogatym doświadczeniem w handlu. Historia jego działalności sięga jeszcze czasów PRL-u. Swoją przygodę z detalem zaczął ponad 20 lat temu – pierwszy sklep założył w Ząbkach, kolejny w Wołominie. Następnie przyszedł czas na Warszawę i sklep „Bis”. „Od tego czasu minęło ponad 7 lat. Doprowadziliśmy pawilon do porządku, zostawiając historyczną podłogę i sufity.

Jak dowiedzieliśmy się, że grał w filmie, byliśmy z tego dumni” – mówi właściciel. – „Chcieliśmy – w przeciwieństwie do scenek z filmu – wywiązać się z tej odpowiedzialności. Stworzyć sklep dostosowany do czasów, dający zadowolenie każdemu klientowi – temu biedniejszemu i bogatszemu. Sklep na dobrym poziomie, do tego stopnia, że oferowaliśmy na stoisku garmażeryjnym ciepłe posiłki na wynos, które były najczęściej kupowane przez pracowników z pobliskich biurowców. Jednak ten sukces już się kończy, przychodzi kolejna faza rozwoju Warszawy.” Henryk Czerski dodaje, że klienci sklepu są niezadowoleni z decyzji spółdzielni – organizowali protesty, ale nie mieli dużej siły przebicia. – „U nas w sklepie była miła atmosfera, można było porozmawiać z kasjerką. Ceny były przystępne ze względu na niską marżę. Duża marża to nie jest sposób na handel. Jest to zbiorowy sukces naszej rodziny oraz całej załogi.” Sklep kusił klientów nie tylko niskimi cenami, ale i dużą ilością pozycji asortymentowych – na 320 mkw. było ich aż 8,5 tys. Asortyment często się zmieniał – klienci proponowali wprowadzenie nowych produktów do oferty sklepu i – jak deklaruje Henryk Czerski – maksymalnie trzy dni później znajdowały one się już na półkach. Klientami sklepu byli głównie ludzie starsi, ale sklep odwiedzały także znane osoby, m.in. Jacek Fedorowicz, Mariusz Szczygieł, Marek Koterski. Średni koszyk zakupowy wynosił 10 – 15 zł. „To świadczy o tym ile trzeba tych tanich rzeczy sprzedać, żeby utrzymać cały sklep. Z żoną pracowaliśmy od godziny 6 do 22, bo musieliśmy nad wszystkim trzymać pieczę” – mówi Henryk Czerski. Ze względu na ogrom pracy i energii, jaką cała rodzina właściciela sklepu włożyła w jego efektywne funkcjonowanie, żal im jest opuszczać to miejsce. „Ostatnie lata mojej działalności handlowej podsumowałbym z wielkim sentymentem. Przywiązaliśmy się do tych ludzi, szkoda stąd odchodzić. Klientom zabraknie sklepu blisko położonego, z tanim asortymentem i z jego dużym wyborem, oraz świeżym towarem – z tego właśnie słynęliśmy. Kto wypełni teraz tą lukę?” – zastanawia się Henryk Czerski.

„Do Bydgoszczy będę jeździł, a tu nie będę kupował” – mówił pan Kaziu o filmowym sklepie Stanisława Barei. Mieszkańców Powiśla, a zwłaszcza tych z ulicy Solec, czekają zdecydowanie krótsze podróże – trzy przystanki autobusem do nowego sklepu Henryka Czerskiego, gdyż – jak mówi właściciel – klienci deklarują, że będą go odwiedzać. Jednak jak będzie, czas pokaże.

Aleksandra Syrtów

tagi: sklep bis , co mi zrobisz jak mnie złapiesz ,