Masło nie tylko nie tanieje, ale może bić kolejne rekordy. Na europejskim rynku mleka trwa kryzys, sklepy akceptują coraz wyższe ceny, a globalne zawirowania – od polityki handlowej po konflikty geopolityczne – tylko podsycają niepewność.
Europa produkuje coraz mniej mleka
Kiedy w 2024 roku ceny masła zaczęły rosnąć, wielu liczyło na szybką stabilizację. Tymczasem sytuacja wygląda gorzej niż rok temu. Kluczowe kraje europejskie, takie jak Niemcy i Francja, już drugi rok z rzędu notują spadki produkcji mleka.
„Dostawy mleka w UE w 2024 roku spadły o 1,5% w porównaniu z poprzednim rokiem. Najwięksi producenci, w tym Niemcy, Francja, Holandia i Polska, ograniczyli produkcję nawet o 3% w niektórych regionach. Jest to konsekwencja kilku nakładających się czynników – rosnących kosztów paszy, restrykcyjnych norm środowiskowych, anomalii pogodowych oraz epidemii zwierząt, takich jak choroba niebieskiego języka. W niektórych regionach rolnicy musieli zmniejszyć stada, ponieważ koszty utrzymania krów stały się zbyt wysokie” – komentuje Tomasz Kosiński, ekspert z Foodcom S.A.
To wszystko sprawia, że na rynku jest coraz mniej surowca do produkcji masła, co prowadzi do jeszcze wyższych cen.
Wielkie sieci zaakceptowały drożyznę
Początkowo sklepy detaliczne i duże sieci handlowe wstrzymywały zakupy, licząc na to, że ceny masła spadną. Jednak tak się nie stało – ceny pozostały wysokie, a niedobory na rynku zmusiły sklepy do pogodzenia się z nowymi realiami.
„Niepewność na rynku sprawiła, że część odbiorców wstrzymywała zakupy, ale kiedy zobaczyli, że ceny nie spadają, ruszyli do hurtowni, co jeszcze bardziej podbiło ceny. Rynek wpadł w klasyczny cykl samonapędzającego się wzrostu” – dodaje Tomasz Kosiński, ekspert z Foodcom S.A.
To, co miało być chwilowym zjawiskiem, stało się nową normą. Detalistom nie opłaca się walczyć o niższe ceny, bo popyt mimo wszystko się utrzymuje. Po prostu ludzie zaczęli traktować masło jak drogi, ale niezbędny produkt – trochę jak paliwo. Nie kupisz mniej, bo i tak go potrzebujesz.
Geopolityka i globalna presja cenowa
Wzrost kosztów produkcji to niejedyny problem. Globalna sytuacja polityczna może jeszcze bardziej wpłynąć na ceny masła. Powrót Donalda Trumpa do Białego Domu w 2025 roku oznacza potencjalne zmiany w polityce handlowej USA. Może to oznaczać ograniczenia w imporcie niektórych surowców, a nawet nowe cła, które wpłyną na europejski rynek żywności.
Dodatkowo, trwający konflikt na Ukrainie wciąż wpływa na ceny energii i pasz, a to kluczowe czynniki w produkcji mleka.
“Sytuacja na europejskim rynku mleka staje się jeszcze bardziej skomplikowana. Węgry właśnie odnotowały pierwszy od 50 lat przypadek pryszczycy, co skłoniło Polskę do natychmiastowego zablokowania niektórych produktów z tego kraju. To poważny cios dla węgierskiego sektora mlecznego i kolejny czynnik, który może wpłynąć na ceny masła w regionie. Podobny problem miały niedawno Niemcy, co pokazuje, że rynek mleka w Europie stoi przed coraz większymi wyzwaniami” - komentuje Tomasz Kosiński.
Świąteczna gorączka cenowa
Czy jest nadzieja na tańsze masło? W krótkiej perspektywie – nie. Przed nami okres wielkanocny, kiedy tradycyjnie rośnie popyt na masło. W 2024 roku tuż przed świętami ceny skoczyły o 15%, a eksperci przewidują, że podobny scenariusz powtórzy się w 2025 roku.
„Wielkanoc zawsze oznacza wzrost popytu na produkty mleczne, a w szczególności na masło. Widzimy już, że hurtownie zabezpieczają zapasy, a duże sieci zaczynają kontraktować masło po cenach wyższych niż przed rokiem. Jeśli ten trend się utrzyma, w marcu i kwietniu ceny detaliczne mogą być jeszcze wyższe niż obecnie” - ocenia Tomasz Kosiński, ekspert z Foodcom S.A.
Dziś pytanie nie brzmi „czy masło stanieje?”, lecz „jak drogie może się jeszcze stać?”. Jedno jest pewne – na tańsze śniadanie wielkanocne w 2025 roku raczej nie mamy co liczyć.
Źródło: Foodcom
Fot: redakcja