Według danych NielsenIQ sprzedaż piwa w 2023 roku spadła o prawie 7 proc., co oznacza, że Polacy kupili aż 400 mln mniej półlitrowych butelek i puszek napoju z pianką niż rok wcześniej. Piwo już od kilku sezonów jest pod presją rosnących kosztów, a konsumenci są bardzo wrażliwi na wzrost jego ceny – zwłaszcza że inflacja i wysokie koszty życia zmieniły ich priorytety w zakresie domowego budżetu. Mimo wszystko branża piwna liczy na odbicie. – W nadchodzących latach oczekujemy stabilności i wolno postępującego ożywienia – oceniają eksperci Związku Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego – Browary Polskie.
Według najnowszych danych NielsenIQ w 2023 roku spadek sprzedaży sięgnął 2 mln hl piwa. Wartość rynku wzrosła, ale ten wzrost jest podyktowany jedynie rosnącymi cenami.
– Warto wspomnieć, że jeszcze pięć lat temu, przed pandemią COVID-19, wielkość sprzedaży wynosiła prawie 37 mln hl, a w wyniku pandemii w dwa lata obniżyła się o 2 mln hl. Natomiast w 2023 roku na rynku nastąpił spadek o kolejne 2 mln hl – mówi Igor Tikhonov, prezes zarządu Związku Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego w Polsce – Browary Polskie.
Branża wskazuje, że ubiegłoroczne spadki to skumulowany efekt wielu negatywnych czynników – pandemii i wojny w Ukrainie, podwyżek podatku akcyzowego oraz inflacji i szybujących cen energii, surowców, opakowań i logistyki. Łącznie doprowadziły one w 2023 roku do wzrostu cen piwa średnio o 15,2 proc.
– Wysoka inflacja dotknęła właściwie wszystkich kategorii produktów, w tym również piwa. W ciągu dwóch ostatnich lat koszt produkcji piwa zwiększył się znacząco, o prawie 25 proc. W innych kategoriach, w tym na rynku napojów, obserwujemy podobne podwyżki – mówi Igor Tikhonov. – Jednym z głównych czynników odpowiedzialnych za ten wzrost są ceny energii, które dotąd nie wróciły do poziomu sprzed kryzysu i wojny w Ukrainie. Wszyscy dostawcy uwzględniają to w cenach towarów – niezależnie od tego, czy chodzi o producentów szkła, firmy transportowe, czy producentów surowców, m.in. jęczmienia i chmielu, których ceny też odnotowały znaczący wzrost i wciąż utrzymują się na wysokim poziomie.
Według NielsenIQ w 2023 roku sprzedaż spadła w niemal każdym segmencie rynku piwnego. Najmocniej wyhamowały najdroższe piwa, czyli segment top i ultrapremium, które w poprzednich latach notowały wzrosty, oraz najtańsze propozycje z segmentu economy.
– Z danych możemy wywnioskować, że konsument najbardziej wrażliwy cenowo to ten, który konsumuje piwa najtańsze i jego podwyżki cen dotykają w największym stopniu, więc on po prostu ogranicza konsumpcję. Natomiast z drugiej strony piwa top i ultrapremium, które były i są kupowane jako źródło przyjemności, poszukiwania nowych smaków i doznań sensorycznych, też ucierpiały ze względu na to, że stały się ofiarą oszczędzania i ograniczania wydatków na przyjemności – mówi Marcin Cyganiak, dyrektor komercyjny z NielsenIQ.
– W ubiegłym roku portfel konsumenta był chudszy, ludzie oszczędzali pieniądze i mniej wydawali – dodaje Bartłomiej Morzycki, dyrektor generalny Związku Browary Polskie. – Sytuacja na rynku piwa jest trochę wypadkową kondycji gospodarczej kraju i kondycji gospodarstw domowych. Jeżeli ludzie muszą oszczędzać po to, żeby na przykład zapłacić wyższą ratę kredytu, albo po prostu boją się o swoją przyszłość i ograniczają konsumpcję, to nas ta sytuacja też dotyczy.
Statystyki pokazują, że dużo odporniejszy na złą koniunkturę był w ubiegłym roku segment piw bezalkoholowych, który na tle spadającego rynku wykazał się względną stabilnością. W efekcie udział tej kategorii w całym rynku po raz kolejny wzrósł (z 6,3 do 6,5 proc.). Pokazuje to siłę trendu NoLo (no alcohol, low alcohol), który umacnia się już od kilku lat.
– Ten segment początkowo notował niskie wartości, natomiast teraz cieszy się dużym zainteresowaniem konsumentów i w ciągu ostatnich pięciu lat odnotował znaczący wzrost. Zakładam, że napędzający go trend w kierunku zdrowia i dobrostanu, który wspierają przedstawiciele młodego pokolenia i osoby aktywne, nie wyjdzie z mody. Z kolei środkowy segment rynku piwnego, którego odbiorcami są przede wszystkim konsumenci w średnim wieku i starsi, ceniący polskie marki i wobec nich lojalni, pozostanie stabilny. Mamy więc nadzieję na ożywienie, ale trzeba będzie na nie trochę poczekać – prognozuje Igor Tikhonov.
– Liczymy na to, że spadek na rynku w 2023 roku osiągnął już najgłębszy punkt i teraz nastąpi odbicie, m.in. dzięki zastopowaniu inflacji i temu, że sytuacja gospodarcza trochę się ustabilizowała – mówi Bartłomiej Morzycki. – W ubiegłym roku wiele osób powstrzymało się od zakupów i to wyhamowało popyt. W tym roku być może konsumenci przyzwyczają się już do nowych cen i wrócą do zakupów. Kluczowa będzie tu też poprawa nastrojów konsumenckich oraz subiektywnego poczucia bezpieczeństwa finansowego.
Dyrektor generalny Związku Browary Polskie wskazuje, że dużym wsparciem byłoby też odpowiednie prawodawstwo, dlatego branża mocno liczy m.in. na naprawienie pełnej luk i błędów ustawy kaucyjnej oraz powstrzymanie kroczących podwyżek akcyzy, które nie przynoszą efektów budżetowych, za to przyczyniają się do tłumienia popytu. Podkreśla przy tym, że Polska jest trzecim największym producentem piwa w UE, a na polskim rynku piwo to wciąż największa kategoria FMCG, bardzo ważna dla małego handlu tradycyjnego.
– Branża piwowarska jest ważna m.in. dla sektora rolno-spożywczego. Generuje wiele tysięcy miejsc pracy, nie tylko w browarach, ale w całym łańcuchu wartości – począwszy od rolników, którzy dostarczają surowce do produkcji piwa, po handel i gastronomię. Kurczenie się rynku piwa oznacza kurczenie się całego łańcucha branży piwowarskiej. Około. 2 mln hl piwa mniej oznacza setki milionów mniej opakowań, kapsli, etykiet, tony mniej słodu jęczmiennego, chmielu i tak dalej. To z kolei cios dla wszystkich tych, którzy z produkcji piwa żyją, którzy produkują na potrzeby przemysłu piwowarskiego – wymienia Bartłomiej Morzycki.
Źródło: Newseria.pl
Fot: mat. prasowe