Wszystko wskazuje na to, że pandemia nie tylko nie ograniczyła skali obrotu produktami szybkozbywalnymi, ale w przypadku wielu firm nawet przyczyniła się do wyraźnej poprawy ich sprzedaży w porównaniu do roku poprzedniego.
Zbliża się moment, w którym znacząca część największych operatorów detalicznych i hurtowych poda wyniki sprzedaży za miniony rok. W wielu przypadkach na precyzyjne wyniki trzeba będzie jeszcze poczekać, gdyż mamy do czynienia ze spółkami giełdowymi, które nie mogą podawać takich informacji przed oficjalną prezentacją dla inwestorów giełdowych. Mimo to przedsiębiorstwa podają wstępne szacunki, zaś te firmy, które nie są notowane na giełdach, chętniej dzielą się ogólnymi danymi i oceniają ten pandemiczny rok.
Lepiej niż prognozowano
Szeroko pojmowana branża obrotu produktami szybkozbywalnymi (FMCG) została relatywnie najmniej dotknięta konsekwencjami pandemii, nieporównywalnie do gastronomii, hotelarstwa czy sprzedaży produktów odzieżowych. Docierające z firm informacje wskazują, wręcz, że w wielu przypadkach odnotował spektakularny sukces sprzedażowy.
Przykładowo, jedna z największych na rynku firm, czyli Grupa Kapitałowa Specjał informuje, że w roku 2020 odnotowała wzrost sprzedaży rzędu nawet 25% w stosunku do 2019 i spodziewa się podobnego wyniku w roku bieżącym. Większość sieci dyskontowych, chociaż jeszcze nie podaje twardych danych, nieoficjalnie informuje o większym wzroście sprzedaży niż w okresie sprzed epidemii. Takich przykładów można by mnożyć, chociaż jest sporo firm, których wyniki nie kształtują się tak optymistycznie. Pozostaje tylko pytanie, czy rzeczywiście jest to efekt sytuacji epidemiologicznej kraju, czy też zwyczajnie niższej konkurencyjności tych firm. Większość doniesień o doskonałej sytuacji sprzedażowej dotyczy bowiem największych przedsiębiorstw handlowych, które od kilku lat dominują na rynku FMCG. Można więc zaryzykować wręcz tezę, że pandemia roku 2020 może przyczynić się do dalszego wzrostu największych firm i w konsekwencji zaowocować przyspieszeniem procesów konsolidacyjnych w polskim handlu.
Siła inwestycji
Potwierdzaniem dobrej kondycji handlu może być fakt, iż skala inwestycji podejmowanych przez poszczególne sieci handlowe i dystrybutorów utrzymuje się wciąż na bardzo wysokim poziomie. Warto tu wymienić sieć sklepów typu convenience Żabka, która w grudniu minionego roku osiągnęła liczbę 7 000 placówek i nie zamierza na tym poprzestać. A tym, którzy nie pamiętają czasów prawie „prehistorycznych”, warto przypomnieć, że twórca Żabki – Mariusz Świtalski – już prawie 20 lat temu zapowiadał, że sieć będzie docelowo (!) liczyć właśnie 7 000 punktów handlowych, w co w owym czasie mało kto wierzył. A obecnie, mimo pandemii, przy innym właścicielu, liczba ta ma być jedynie etapem na drodze dalszego rozwoju. Nawet znajdujący się ostatnio na cenzurowanym prezes Orlenu Daniel Obajtek zapowiada intensywny rozwój sieci sklepów spożywczych typu convenience w oparciu o bazę dawnych kiosków Ruchu. W ciągu pięciu lat ma powstać prawie 900 takich placówek, które zdaniem władz Orlenu będą konkurencją właśnie dla Żabek. Należy oczywiście przewidywać, że czas może zweryfikować te zapowiedzi, tym bardziej, iż są one w dużej mierze zależne od rozwoju sytuacji politycznej w naszym kraju.
Nie zwalnia także Dino – sieć, która najintensywniej rozwijała się w kilku minionych latach. Kolejne otwarcia planuje sieć dyskontów Aldi, która po latach stagnacji zaczęła potężnie inwestować w rozwój. Sieć SPAR liczy już ponad 230 placówek handlowych i należy spodziewać się, że po zakończeniu rebrandingu sieci Piotr i Paweł oraz wejściu w życie układu z wierzycielami tej ostatniej sieci rozwój SPAR-a, znajdującego się w rękach południowoafrykańskiej firmy SPAR Group, ponownie przyspieszy. Wspomniany na wstępie Specjał zapowiada natomiast tylko w tym roku inwestycje rzędu kilkudziesięciu milionów złotych.
Stacjonarni niezagrożeni
Jakiś czas temu firma PwC opublikowała raport na temat rozwoju sprzedaży właśnie za pośrednictwem internetu. Wynikało z niego, że sklepy prowadzone online, bądź wykorzystujące internet do kontaktu z konsumentami, odnotowały w czasie pandemii potężny wzrost obrotów. Trudno się takiej ocenie dziwić, gdyż duża część stacjonarnych placówek handlowych, głównie z produktami przemysłowymi, była w minionym roku zamknięta ze względu na pandemię. Zaskakiwać natomiast może wynik badań wskazujący na to, że jedną z najszybciej rozwijających się branż jest w internecie branża spożywcza (e-grocery). PwC ocenia ten wzrost w ubiegłym roku na poziomie ok. 12%. To oczywiście sporo, jednak porównując ten wynik do wzrostu sprzedaży np. Specjału, nie jest on powalający. Nasuwa się jednak pytanie, dlaczego mimo tak znaczącego wzrostu sprzedaży w sklepach stacjonarnych rośnie także sprzedaż internetowa? Czyżby Polacy zaczęli się, mówiąc kolokwialnie, nadmiernie „objadać”?
Można się oczywiście z tego śmiać, ale bez wątpienia jest w tym ziarnko prawdy. W sytuacji, gdy konsumenci w ograniczonym zakresie korzystają z tzw. żywienia zbiorowego oraz mają w mniejszym zakresie możliwość wydania posiadanych pieniędzy na inne cele np. rekreacyjne ze względu na kolejne lockdowny, siedząc przed telewizorem, między jednym programem a drugim kupują w internecie produkty spożywcze, które są im dostarczane do domu czy mieszkania. Od tego typu zakupów daleko jednak do sytuacji, w której sklepy internetowe mogą zagrozić pozycji placówek stacjonarnych. I nie zmieni tego nawet ostatnie wejście na rynek polski światowego potentata w sprzedaży internetowej, czyli firmy Amazon.
Witold Nartowski
Dziennikarz