Kategorie produktów

Handel w cieniu pandemii. Pytanie: co dalej?

Środa, 18 listopada 2020 HURT & DETAL Nr 11/177. Listopad 2020
Mimo gwałtownego wzrostu zakażeń w kolejnej fali pandemii handel produktami FMCG radzi sobie całkiem nieźle. Mało kto jednak odważa się wiarygodnie przewidywać przyszłość.
Niełatwo oceniać ewentualne perspektywy rozwoju handlu produktami FMCG w tak niepewnej sytuacji, z jaką mamy do czynienia obecnie. Nikt przecież nie przewidział ani tak dramatycznego nasilenia się pandemii koronawirusa, ani tym bardziej pojawienia się tak ogromnych protestów społecznych, z którymi Polska ma do czynienia od trzeciej dekady października.

Radzą sobie...

Mimo tak niekorzystnych jak obecnie warunków funkcjonowania handel zarówno detaliczny, jak i hurtowy produktami szybko zbywalnymi radzi sobie całkiem nieźle. Największe firmy na rynku takie jak Eurocash, czy Specjał podkreślają brak zagrożenia dla przewidywanego jeszcze przed pandemią wzrostu obrotów, dyskonty nadal przejmują klientów zarówno od hipermarketów, jak i handlu tradycyjnego, zaś sieci franczyzowe dzięki wsparciu swojego zaplecza hurtowego są w stanie podołać wyzwaniom związanym z obostrzeniami epidemiologicznymi, jak i naturalną obawą klientów przed możliwością zakażenia się na terenie sklepu.

Oczywiście są podmioty, także w obrębie poszczególnych formatów detalicznych, które radzą osobie lepiej, lub gorzej. Wśród dyskontów wszystko wskazuje na to, że Biedronka najlepiej poradziła sobie z pandemią i notuje wręcz rekordowe poziomy sprzedaży. Nadal kłopoty mają hipermarkety, których znaczenie na polskim rynku maleje z miesiąca na miesiąc już od lat. Relatywnie nieźle radzi sobie Auchan, ale i ta firma realizuje program weryfikacji swoich placówek handlowych, czego efektem już w pierwszej jego fazie było zamknięcie czterech sklepów i nikt nie wie, czy na pewno na tym się zakończy. Nadal doskonale radzi sobie sieć Dino i rzadkie poza nią supermarkety typu proximity, czyli zlokalizowane blisko miejsca zamieszkania konsumenta. Tak więc fenomen Dino utrzymuje się, mimo iż przeprowadzane w ostatnich miesiącach badania wykazały, że sklepy tej sieci średnio rzecz biorąc mają najgorsze lokalizacje spośród większości spożywczych sieci detalicznych. W przypadku Dino wszystko wskazuje na to, że czynnik uważany przez handlowców za podstawowy warunek sukcesu sklepu, czyli jego lokalizacja, przestaje mieć aż tak pierwszorzędne znaczenie.

Oczywiście nieźle sobie radzi w pandemii Żabka, ale tu trudno się dziwić biorąc pod uwagę, że ta sieć sklepów convenience tak naprawdę nie ma poważniejszej konkurencji.

Stacjonarne górą

Natomiast wbrew przewidywaniom z pierwszych tygodni pandemii sprzedaż produktów spożywczych on line w niczym nie osłabiła pozycji handlu stacjonarnego. Mimo szeregu inicjatyw mających na celu rozwinięcie tej formy sprzedaży kosztem tradycyjnych odwiedzin w sklepie, internet nie odebrał klientów placówkom handlowym. Przynajmniej jeśli chodzi o żywność. To w dużej mierze jest efektem braku możliwości wyboru przez klienta konkretnego produktu z półki, ale i tego, iż, jak wykazują kolejne badania struktury cen produktów spożywczych, oferta internetowa okazuje się (w ramach tego samego koszyka zakupowego) o wiele droższa niż w placówkach stacjonarnych. Częstokroć nawet bez kosztów dostawy do domu. Trudno więc oczekiwać, aby na rynku, na którym cena wciąż odgrywa zasadniczą rolę, sprzedaż internetowa była wstanie pokonać tańszą sprzedaż stacjonarną. Tym bardziej, iż bez wątpienia sklepy spożywcze będą ostatnimi, jakie rząd zdecydowałby się zamknąć w ramach walki z koronawirusem.

Te ograniczenia handlu internetowego nie oznaczają oczywiście, że firmy będą z tego nowego kanału dystrybucji rezygnować. Przykładem może być tu Eurocash, który nadal pokłada ogromne nadzieje w sklepie Frisco.pl.

Pracownik na wagę złota

Ten w miarę sielankowy, jak na obecne czasy, obraz funkcjonowania handlu nie byłby pełny, gdyby nie wspomnieć o zasadniczym obecnie zagrożeniu. Właściciele i szefowie firm handlowych przyznają, że coraz częściej zaczyna brakować rąk do pracy. I to nie dlatego, iż mamy w Polsce niski poziom bezrobocia, ale przede wszystkim na skutek pandemicznych obostrzeń. Jeżeli ponad 400 tysięcy osób pozostaje na kwarantannie, placówki oświatowe są de facto zamknięte i dzieci uczą się zdalnie w domu pod opieką rodziców to nie ma nic dziwnego w fakcie braku pracowników. Ilość wydawanych zwolnień lekarskich rośnie w błyskawicznym tempie i w wielu firmach ludzi tych nie ma już kto zastąpić. A jednocześnie pracownicy z zagranicy, przede wszystkim z Ukrainy, których obecność tak wspomagała polską gospodarkę na przestrzeni kilku ostatnich lat, pojawiają się coraz rzadziej, bo i w ich krajach mają pandemię, a ponadto konkurencja rynków zachodnioeuropejskich jest dla rynku pracownika w Polsce coraz groźniejsza.

Rozwój sytuacji w tej kwestii najbardziej chyba zależeć będzie od dalszego przebiegu epidemii. A w tej dziedzinie, jak wspomniałem na wstępie, nikt, nawet najlepsi wirusolodzy, nie chce być prorokiem.



tagi: handel , pandemia , koronawirus , covid-19 , zwyczaje zakupowe , sprzedaż , sieci handlowe , sklepy spożywcze , FMCG , konsument , gospodarka , finanse , ekonomia ,