Zakupy spożywcze robi tylko w ekstremalnych sytuacjach wielkiej potrzeby. Uwielbia kajaki, wędkowanie i czas spędzony z rodziną, a praca zawodowa daje mu energię i dużo satysfakcji. O ulubionych serach, oddaniu rodzinie i pięknych miejscach – rozmawiamy z Peterem Knauerem, Prezesem Zarządu Hochland Polska.
Bogaty życiorys zawodowy może sugerować oddanie i zaangażowanie w swoją pracę, co oczywiście nie zawsze jest tożsame z pracoholizmem. Jak to jest w Pana przypadku?
Niesamowicie ważnym elementem mojego życia jest praca. Nie jestem pracoholikiem, ale czerpię energię z pracy, odczuwam wielką satysfakcję widząc jej owoce. Przyznam, że zupełnie nie wierzę w koncepcję tak zwanego work-life-balance. Dla mnie praca i życie nie są pojęciami, które tworzą jakąś równowagę lub konfliktują ze sobą. Praca jest, a przynajmniej powinna być, jedną z dróg czy sposobów stałego poszukiwania szczęścia i satysfakcji w życiu – tak samo jak szukamy szczęścia w naszych relacjach z rodziną, przyjaciółmi lub w naszych hobby. Praca po prostu jest zbyt ważną i dużą częścią życia, aby „akceptować” ją jako coś, co właściwie tylko przeszkadza żyć. Jeśli tak jest – trzeba ją natychmiast zmienić – szkoda życia! Ja lubię swoją pracę. Owszem, nie zawsze, ale czasami również wędkowanie jest frustrujące, kiedy godzinami nic nie bierze… Nie wspominając o porządnej kłótni w rodzinie (śmiech).
To, że sukces zawodowy osiągamy przede wszystkim ciężką pracą – już wiemy. Ale nie samą pracą się żyje. Co robi Prezes Hochland Polska kiedy przychodzi upragniony czas na odpoczynek?
W czasie wolnym robię wszystko to, na co mi w codziennym życiu zawodowym czasu nie starczy. Od najzwyklejszego spędzenia czasu z rodziną – a mam dużą i międzynarodową rodzinę, jak na razie już ośmioro wnuków – poprzez majsterkowanie w domu czy w ogrodzie. Wieczorami lubię się wybrać na wędkowanie albo po prostu nad wodę, w kajaku czy motorówce. Lubię też spędzać czas tylko we dwoje – z żoną – pójść na jakiś koncert, na balet lub po prostu na bardzo dobre jedzenie.
Pana pasje to…
Moja żona i moja rodzina. Oczywiście mam też swoje hobby, nawet kilka, i ulubione sposoby na spędzanie czasu. Pasję natomiast zachowam dla tych najbardziej cennych rzeczy w moim życiu. Słowo „pasja” – kiedyś kojarzone z namiętnością, siłą uczuć i temperamentem traci swoje znaczenie – to coś dziwnego, jeśli co druga firma twierdzi że ma „Pasję do jakości, obsługi klienta lub innowacji”. Pasja jest ślepa, a kto chciałby mieć ślepą kontrolę jakości…
Zgadzam się w 100%. Zapytam więc po prostu o Pana hobby.
Mam kilka fajnych hobby – jedno z nich to kajaki. Co roku, już od wielu lat, razem z kolegami z uniwersytetu i naszymi rodzinami pływamy po polskich rzekach: po Drawie, Czarnej Hańczy, Rozpudzie, Piławie, Dobrzycy i wielu innych. To naprawdę piękny wypoczynek – spokój, natura, trochę wysiłku i czas na refleksje.
Każdy z nas ma takie jedno wyjątkowe miejsce, do którego lubi wracać, które może nazwać – swoim miejscem na Ziemi.
Dla mnie takim miejscem jest Norwegia. Fiordy, góry, przepiękne pejzaże, mnóstwo ryb i – według statystyk – najbardziej szczęśliwi ludzie na ziemi! Ale lubię przebywać tam tylko w okresie od czerwca do września… Potem jest zdecydowanie za zimno. Lubię też Morze Śródziemne, przede wszystkim Lazurowe Wybrzeże z tym niepowtarzalnie lekkim stylem życia, cudowną pogodą, no i wyśmienitym jedzeniem i winem. Ponieważ na stałe nie mogę żyć w tych miejscach – wybrałem coś po środku: Berlin, gdzie zresztą spędziłem dzieciństwo. Niesamowicie witalne i wielokulturowe miasto, które stale się zmienia i oferuje coś na każdy gust. Mieszkam na obrzeżu, gdzie jest spokojniej, nad wodą, okrążony lasem – chociaż to wciąż 4-milionowe miasto.
A polskie miasto, które szczególnie Pan sobie ceni to…
To Warszawa. Bardzo lubię to dzielne miasto i zawsze chętnie do niego wracam. W różnych okresach mieszkałem w Warszawie – w sumie ponad 11 lat. Tu natrafiłem na swoją pierwszą miłość (bardzo dawno temu), tu studiowałem, tu był mój ślub i tu miałem najbardziej czekoladową pracę w swojej karierze.
Teraz z innej beczki – czy można Pana spotkać na zakupach spożywczych?
Zakupy spożywcze robię tylko w ekstremalnych sytuacjach wielkiej potrzeby. Mężczyźni w moim wieku już doskonale wiedzą, że wszystko co kupią bez jasnych instrukcji swoich żon, zawsze będzie nieodpowiednie – za mało lub za dużo, nie ta marka, nie ten termin przydatności i nie ten kolor. Pozostawiam więc wielkie zakupy swojej żonie i w wypadku jej nieobecności ograniczam się do doraźnych zakupów w najbliższym sąsiedztwie – czyli w takim małym sklepie z zielonym zwierzątkiem…
Ulubiony serowy przysmak to…
Bez żadnych podtekstów reklamowych moim ulubionym jest serek twarogowy Almette. Najbardziej udany, jak dla mnie, wyrób nabiałowy. Niestety mogę spokojnie zjeść całe opakowanie na raz, co rodzi pewne niezadowolenie wśród mojej rodziny. Bardzo lubię również pleśniowe sery – te prawdziwe francuskie, miękki ser żółty z Włoch „Asiago Fresco” oraz ser „Burrato”, czyli kuleczkę z Pasty Filata, nadziewaną śmietaną. Tylko do smażonego sera nie mogę się przyzwyczaić.
Dziękuję za miłą rozmowę.
Monika Górka