Swoimi osiągnięciami udowadnia, że praca może być prawdziwą pasją. Opowiada także o tym, że sport potrafi skutecznie uzależnić, a podróże na wschód Polski to prawdziwy odpoczynek dla umysłu. O różnorodnych zainteresowaniach i ulubionych miejscach rozmawiamy z Maciejem Hermanem, Dyrektorem Zarządzającym w Lotte Wedel.
No więc praca to także Pana pasja?
Zdecydowanie tak. Praca jest moją pasją, która mnie nakręca. Praca dla mnie składa się przede wszystkim z różnego rodzaju wyzwań zawodowych, jakie pojawiają się na mojej drodze. Zawsze działają na mnie pozytywnie i motywują do działania. Kilka razy w swojej karierze zmieniałem stanowiska, firmy – i każde nowe wyzwanie – a poprzeczka ustawiona była zawsze wysoko – wpływało na mnie motywująco. Ważna jest dla mnie praca jako różnego rodzaju projekty, ale także jako współpraca z ludźmi, wspólne zmaganie się z konkurencją, rynkiem, oczekiwaniami konsumentów. Na rynku FMCG cały czas dużo się dzieje – zdają sobie z tego sprawę wszyscy zaangażowani w ten sektor. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że każdego dnia coś się wydarza, pojawia się niespodzianka – bardziej lub mniej miła. Wszystko jest dynamiczne. Taka dynamika w moim zawodzie bardzo pozytywnie na mnie wpływa, na moją samorealizację. Dlatego mogę z pełną odpowiedzialnością potwierdzić – moja praca to także moja pasja.
Praca to pasja, ale jedna z wielu?
Z jednej strony mam spokojną introwertyczną osobowość, a z drugiej bardzo wiele i to różnorodnych zainteresowań. Poza pracą dużo czasu poświęcam na sport i aktywny wypoczynek. Moją wielką pasją są sztuki walki, od ponad 20 lat uprawiam taekwondo. Zainteresowanie tym sportem zrodziło się jeszcze na studiach i do dzisiaj ćwiczę regularnie. Kiedyś trenowałem 6 razy w tygodniu, podchodziłem do tego sportu bardzo ambicjonalnie. Teraz niestety nie mam tyle wolnego czasu, aby trenować każdego dnia, ale staram się to robić 3 razy w tygodniu. I też już trochę z innych powodów niż kiedyś. Teraz ćwiczę, bo po prostu lubię się zmęczyć, poczuć endorfiny – to duży relaks po ciężkim dniu umysłowej pracy. Sport poprawia samopoczucie i w wymiarze psychicznym i oczywiście także fizycznym. Taekwondo, można powiedzieć, to część mojej natury, część mnie. Kiedy muszę opuścić trening – odczuwam psychiczny dyskomfort.
A poza sportem – co robi Pan dla czystej przyjemności?
Od wielu lat mam szerokie zainteresowania muzyczne. Co rok jeżdżę na różne festiwale, chodzę często na koncerty, kolekcjonuję płyty – mam ich w domu kilka tysięcy. Jeżeli chodzi o gatunki muzyczne nie zamykam się przed prawie niczym – słucham tego, co jest na dobrym poziomie – od muzyki imprezowej, przez rockowo-alternatywną, jazzową, aż po poważną. Muzyka przenosi mnie w różne rejony, pozwala oderwać się od codzienności i w pełni zrelaksować.
Jest jakiś szczególny wykonawca, którego Pan docenia?
Jest ich naprawdę wielu. W ostatnim czasie polubiłem przykładowo młodego Waglewskiego – Fisza, który wraz z bratem pod nazwą Fisz Emade Tworzywo tworzy ciekawą muzykę. Ich ostatnia płyta „Radar” to jedna z najciekawszych pozycji w tym roku na polskiej scenie muzycznej. Miałem okazję zobaczyć i posłuchać ich na koncercie niedawno i było super.
Interesuję się także sztukami wizualnymi, głównie fotografią. W Warszawie polecam wszystkim Galerię Leica i Dom Spotkań z Historią, gdzie można obejrzeć naprawdę ciekawe wystawy na wysokim poziomie. W DSH zaciekawiła mnie ostatnio wystawa Tadeusza Rolke. To znany 90-letni już fotograf, według mnie jeden z najważniejszych artystów w powojennej historii Polski. Również Tadeusz Wański zainteresował mnie swoimi pracami – to najnowsza wystawa w Galerii Leica. Wański należy do przedstawicieli tak zwanego piktorializmu, czyli nurtu gdzie fotografia stara się „udawać” malarstwo. Do Wańskiego mam sentyment, gdyż przed wojną mieszkał i fotografował Gdynię, moje miasto, w którym się urodziłem.
Nasuwa się więc pytanie – kiedy znajduje Pan na to wszystko czas?
Sam zadaję sobie to pytanie! (śmiech). Żałuję, że doba nie ma więcej niż 24 godziny. Mam niezwykle ciekawą i absorbującą pracę, różnorodne zainteresowania i po prostu brakuje odpowiedniej ilości godzin na sen. Niestety mam tendencję do ograniczania czasu na tę czynność, jednak aby normalnie funkcjonować trzeba się oczywiście wysypiać. W dodatku jestem nocnym markiem, wieczorami zawsze dużo czytam. Literatura to kolejne z moich hobby.
Taka różnorodność zainteresowań pozwala oderwać się od codzienności?
Zdecydowanie tak. Są to zainteresowania zupełnie spoza dziedziny jaką zajmuję się zawodowo, ale dzięki temu dają mi szersze spojrzenie na różne aspekty życiowe, poszerzają horyzonty i wpływają też pośrednio na moje podejście do pracy i zawodowych wyzwań. Dają mi dużą elastyczność umysłową, którą podświadomie wykorzystuję w pracy podczas różnych sytuacji. Ale radość w życiu poza pracą i pasjami daje mi też niezależność – szeroko pojęta i przejawiająca się na wielu płaszczyznach. Ważna jest dla mnie także możliwość realizowania się i tworzenia czegoś, co jest ważne nie tylko dla mnie, ale przede wszystkim dla innych ludzi.
Czy lubi Pan wracać do miejsca, z którego Pan pochodzi – do Gdyni?
Gdynia i Trójmiasto to miejsca, do których bardzo lubię wracać. Gdynia to piękne, młode, dynamicznie rozwijające się miasto. Jest tam morze, plaża, mamy największą liczbę słonecznych dni w Polsce, świeże powietrze i szczęśliwych mieszkańców. Mieszkają tam moi rodzice i staram się często odwiedzać moje miasto.
Czy są inne miejsca w Polsce i poza nią, do których lubi Pan wracać?
Bardzo lubię spędzać wolne chwile we wschodniej części Polski – Podlasie, tereny nad Bugiem, to miejsca, w których odnajduję spokój, odprężenie, jest tam piękna nieskażona przyroda, czas płynie wolniej, ludzie są spokojniejsi, na drogach jeździ się bez pośpiechu – umysł dużo lepiej tam odpoczywa.
Poza Polską uwielbiam Hiszpanię, którą pierwszy raz odwiedziłem podczas studiów i do dziś bardzo często tam wracam. Mam duży sentyment do tego kraju, nauczyłem się też mówić po hiszpańsku. Nie jeżdżę tam tylko latem – jest tam wtedy dla mnie za gorąco, ale wiosną czy w okresie świąteczno-sylwestrowym niemal co rok.
W miesiącach letnich natomiast wybieram północną Norwegię – to rejony z jednej strony mało zamieszkałe, a z drugiej zapewniające zapierające dech widoki – ocean, góry, fiordy, dzika przyroda – to bardzo bliski mojemu sercu region.
A czego poszukuje Pan na zakupach spożywczych?
W każdym sklepie oczywiście patrzę zawsze na półkę ze słodyczami i jak wyglądają na niej produkty Wedla, to już choroba zawodowa (śmiech). Nawet podczas zagranicznych wyjazdów potrafię odwiedzać sklepy, żeby przyjrzeć się półce. To już część mnie, więc nawet z tym nie walczę. Jestem związany z rynkiem FMCG już przeszło 20 lat. Czasem można podpatrzeć fajne rozwiązania, które stają się potem inspiracją w mojej pracy.
Ulubiona słodkość to...
Torcik Wedlowski.
Dziękuję za miłą rozmowę.
Monika Górka