Swoje pierwsze kroki w biznesie stawiał już w szkole podstawowej. Przygodę z handlem rozpoczął w liceum, później był fotografem, dyskdżokejem, pracował za granicą. Dzisiaj zarządza firmą o zasięgu globalnym. O niełatwych początkach, ulubionych książkach, uprawie ogródka i pasji do sportu rozmawiamy z Bogdanem Łukasikiem, Współzałożycielem i Przewodniczącym Rady Nadzorczej Modern-Expo Group – producenta i dostawcy kompleksowego wyposażenia dla branży retail.
Czy stawiając pierwsze kroki w biznesie miał Pan świadomość, że powstanie tak duża firma jaką jest obecnie Modern-Expo?
W moim przypadku początki związane z biznesem to była walka o przetrwanie. Nie było łatwo, ale im więcej pracy i czasu wkładałem w rozwój firmy – tym lepsze efekty osiągałem. To umocniło moją pewność siebie i zrozumiałem, jak duże możliwości drzemią w człowieku. Jeżeli jasno określimy swój cel, to możemy go osiągnąć.
Dzisiaj jestem dumny ze swojej firmy i wciąż się rozwijamy. Wizje i cele, które mamy do osiągnięcia na przestrzeni najbliższych lat są ambitne. Pozycja, którą osiągnęliśmy w tej chwili na pewno jest już zauważalna, jesteśmy liderem w Europie Środkowo-Wschodniej, jednak chcemy powalczyć o liderstwo w Europie i tutaj będziemy się już zderzali z ogromnymi korporacjami i wielkimi firmami. Mam takie marzenie, żeby Modern-Expo było najlepszą firmą na świecie i to dopiero jest wyzwanie!
W biznesie trzeba mieć dużo samozaparcia, szczęścia ale też trafić na właściwych i przyjaznych ludzi...
Komfort pracy daje umiejętność doboru ludzi, którzy wyznają te same wartości. To jest najważniejsze. Najpierw dobieramy odpowiednich ludzi a potem określamy kierunek.
To dokładnie zostało opisane w książce „Good to Great” Jimma Collinsa, w której podaje 5 elementów sukcesu – jak z firmy dobrej można stworzyć firmę wielką i wspaniałą. Podstawowym warunkiem jest po pierwsze – kto, po drugie – co. Bardzo ważną osobą był mój pierwszy i obecny wspólnik, z którym osiągnęliśmy ten sukces – Petro Pylypiuk. To dzięki jego pracy i zaangażowaniu w budowanie fabryki, filozofii Kaizen oraz niesamowitej determinacji i ciężkiej pracy osiągnęliśmy sukces.
To chyba wielkie szczęście, jeżeli praca jest jednocześnie pasją…
Jeżeli robisz to co lubisz, to nie przepracujesz ani jednego dnia w swoim życiu. Rzeczywiście jest w tym stwierdzeniu głęboki sens. Nie ma znaczenia czy się jest właścicielem firmy czy się pracuje na jakimś określonym stanowisku. Jeżeli praca sprawia przyjemność, to ten czas bardzo szybko mija, a efekty są spektakularne. Muszę się przyznać, że nawet w wolnym czasie, kiedy z żoną idziemy na zakupy, przyglądam się sklepowym półkom i zachowaniom konsumenckim.
Jaka jest dla Pana najlepsza forma wypoczynku po długim dniu pracy?
Po długim dniu pracy najczęściej odpoczywam przy książce. Ale wciąż pozostaję w kręgu swoich zainteresowań – czytam zazwyczaj o biznesie albo rozwoju zawodowym. To książki, które powodują, że bardziej rozumiem wszystkie działania w sferze marketingu czy związane z motywacją personelu, które pozytywnie wpływają na całą firmę.
A w jaki sposób odpoczywa Pan podczas weekendu?
Od kilkunastu lat mieszkam na wsi, mam dom, działkę i kawałek ogródka. Uprawiam pomidory, mam swój zielnik. Praca w ogrodzie bardzo mnie odpręża. Lubię też gotować. Inspiracji w kuchni dodają mi zagraniczne podróże. Moja rodzina już się do tego przyzwyczaiła, że przy okazji weekendu nagle na stole może pojawić się przyrządzona przeze mnie egzotyczna potrawa i trzeba będzie jej spróbować.
Wiele radości daje mi także bieganie. To niesamowita energia i wspaniały czas na liczne przemyślenia. Pływam również na windsurfingu. Nawet mój garaż jest dostosowany do tego, aby cały żagiel ze sprzętem zmieścił się bez konieczności rozmontowywania. Niestety w Polsce słabo wieje, więc od czasu do czasu wyjeżdżam, aby się wyszaleć na desce za granicą.
Podsumowując – w weekend lubię wstać o 5-6 rano, popracować fizycznie w ogródku, pobiegać i porządnie się zmęczyć – to bardzo mnie odpręża i relaksuje.
Góry, morze czy jeziora? Który kierunek najczęściej Pan wybiera?
Wszystkie trzy. Jestem w ciągłym ruchu i lubię odkrywać nowe miejsca. Góry wybieram przede wszystkim zimą i na narty. W fajnej grupie. Często jest to połączone z elementami networkingu i zabawy. Poznaję wtedy bardzo ciekawych ludzi. Morze i jeziora – zdecydowanie latem, ponieważ uwielbiam wodę i pływanie, wówczas wyjeżdżamy na rodzinny urlop.
Ulubione miejsce w Polsce i w Europie na wakacje to?
Lubię wracać do pewnych miejsc, ale jeszcze bardziej lubię odkrywać nowe. Najwspanialsze w tym wszystkim jest to, że podróżując również biznesowo, poznaję ludzi, którzy są w stanie pokazać takie miejsca, jakich sam nie byłbym w stanie odnaleźć i odwiedzić. Przykładem może być mój ostatni biznesowy wyjazd do Splitu w Chorwacji i wieczorne wyjście do pewnej restauracji. Jako turysta nigdy bym się nie odważył wejść do tej knajpki ze względu na położenie i wygląd zewnętrzny. Ale to co zostało podane przez właściciela tej restauracji, przeszło moje najśmielsze oczekiwania – ryby i owoce morze na najwyższym poziomie. Właśnie ten urok podróżowania doceniam najbardziej.
A gdyby mógł się Pan przenieść teraz w jedno miejsce na świecie, tak na dzień, dwa, to co by Pan wybrał?
Teraz byłby to Phuket w Tajlandii albo Wyspy Zielonego Przylądka… Dlaczego? Mam taki niezrealizowany cel, żeby nauczyć się pływać na kitesurfingu, a te miejsca nadają się do tego po prostu idealnie! Chociaż chętnie też przeniósłbym się w zimową alpejską scenerię i pojeździł w słońcu na nartach.
Czy jest Pan pasjonatem motoryzacji? W której marce czuje się Pan najlepiej?
Jestem pasjonatem jednej marki, której nigdy nie miałem, ale która zdobyła moje serce jeszcze kiedy byłem chłopcem. Wtedy to oglądając katalog wybrałem swoje wymarzone auto – Porsche 911. Póki co odkładam to marzenie na później, kiedy będę miał więcej czasu na rozkoszowanie się jazdą takim autem. Na co dzień traktuję motoryzację i samochody jako narzędzie pracy, dlatego też stawiam na komfort i bezpieczeństwo. Wcześniej jeździłem BMW, teraz Audi – obie marki są rewelacyjne. Jeżeli miałbym się przesiąść na jakąś inną, też bym to zrobił. Odpowiedniej klasy samochody mają taki standard, że oferują podobny poziom odczuć związanych z jazdą. Oczywiście poza „moim” 911 (uśmiech).
Dziękuję za miłą rozmowę.
Tomasz Pańczyk,
Redaktor Naczelny