O wejściu w kategorię wody, bogatym portfolio produktowym i międzynarodowym sukcesie biznesowym – rozmowiamy z Wiesławem Włodarskim, Prezesem Zarządu FoodCare.
Od pewnego czasu rozglądał się Pan po rynku wody, i jednak udało się przejąć „Wody Mineralne Ostromecko”…
Rozglądałem się za wodą mineralną i mówiłem o niej od wielu lat. Jednak, aby stworzyć wielką i rozpoznawalną markę wody mineralnej na tak konkurencyjnym rynku, trzeba mieć najlepszy produkt. Udało mi się kupić wodę absolutnie najwyższej jakości. Markę z długą tradycją, którą będzie reklamowała jedna z najbardziej cenionych polskich celebrytek. To znalezisko daje mi szansę stworzenia potężnej marki nie tylko w Polsce. Rynek wody jest szalenie konkurencyjny, lecz przy naszych możliwościach i doświadczeniu w tworzeniu marek jestem o nią spokojny.
Kategoria wody mineralnej jest szalenie perspektywiczna…
Rozwój wody mineralnej w Polsce i w krajach ościennych, jak Ukraina i inne rynki wschodnie czy południowe, jest na etapie początkowym. Wcześniej nie było u nas świadomości, jak w zachodnich społeczeństwach, że woda stanowi najważniejszą substancję odżywczą niezbędną do prawidłowego funkcjonowania organizmu człowieka. Nawet koncerny typu Coca Cola, czy Pepsi mają teraz problemy, ponieważ ludzie czytają etykiety i są coraz bardziej świadomi. To dopiero początek rozwoju na rynku wody. Wierzę, że rynek, który jest obecnie warty w Polsce ponad 5 miliardów złotych, za 5 lat osiągnie przynajmniej 10 miliardów. Jest zatem o co walczyć…
Jaką pozycję na polskim rynku energetyków zajmuje obecnie marka Black? Proszę opowiedzieć o nowej kampanii napojów Black – „Win the game”.
Po tym, gdy próbuje się nas pozbawić marki napoju energetycznego, którą stworzyliśmy, udało nam się odbudować pozycję lidera w bardzo szybkim tempie. Po niemalże ośmiu miesiącach od wprowadzenia marki Black, staliśmy się liderem na rynku. Ten case był prezentowany nawet na Harvardzie, najlepszym uniwersytecie na świecie, jako największe osiągnięcie w skali światowej, czyli uzyskanie pozycji lidera w 40-milionowym kraju w zaledwie osiem miesięcy. Pomysł koncepcji z Mike’m Tysonem, bardzo energetycznym facetem, przyniósł ogromny sukces. Teraz idąc za ciosem, marka Black jest pokazywana jako produkt nowoczesny. DNA marki to seks, zabawa, trochę luzu weekendowego i nie tylko. Kampania „Win the game” jest tego kontynuacją. W stylu amerykańskim pokazujemy jak należy się bawić. Bawić oczywiście z umiarem, bo Black i inne napoje energetyczne są dużo zdrowsze od ciężkich alkoholi. Obecnie na świecie trwa nagonka na temat napojów Energy, ale gdy popatrzymy na fakty, jest to zdrowsze niż spożywanie dużej ilości napojów alkoholowych. „Win the game” jest bardzo dużym sukcesem, ponieważ udziały rynkowe po tej kampanii skoczyły nam znowu o kilka punktów procentowych. Obecnie mamy już ponad 30% udziałów w rynku z Black’iem oraz prawie 5% z naszym drugim napojem energetycznym – N’Gine – promowanym przez żużlowca Nicki Pedersena.
Jak postępuje budowa „Black’a” – jako marki globalnej?
Na ten moment Black jest obecny w 58 krajach. Mike Tyson, który jest twarzą napoju, to celebryta wysokiej klasy i przede wszystkim legenda rozpoznawalna na wszystkich kontynentach. Gdybyśmy mieli dużo większy kapitał, gdybyśmy nie byli spółką w 100% polską, to myślę, że ten proces byłby sprawniejszy. Jednak mimo wszystko, obecność w niespełna 60 krajach to ogromny sukces, praktycznie co miesiąc zdobywamy kolejny kraj i zasiewamy tam ziarno, z którego rozwija się Black.
Które kraje są głównym beneficjentem Black’a?
Moim największym sukcesem, jaki przypisuję sobie w temacie Black’a, jest obecność na rynku niemieckim. Jako młody człowiek jeździłem do Niemiec kupować używane samochody do swojej firmy, a Niemcy z uśmiechem komentowali, że Polak przyjechał Polonezem kupić samochód dostawczy. Wtedy też obiecałem sobie, że jeśli uda mi się osiągnąć pewien poziom w biznesie, wrócę do nich z produktem, który będzie kupował niemiecki odbiorca. W tej chwili zarówno 4MOVE, jak i Black są obecne na rynku niemieckim i z tego powodu czerpię największą satysfakcję. O rynku amerykańskim w młodości nawet nie marzyłem. W czasach komunistycznych taka wizja była odległa i niedostępna, dla młodego chłopaka wręcz niepojęta. A teraz także i rynek amerykański mamy w części opanowany – jesteśmy w tej chwili dostępni z naszą marką w prawie 7 tys. amerykańskich sklepów. Również z Mike’m Tysonem, tylko marka nazywa się Iron. Są to zatem dwa rynki, z których jestem szczególnie dumny. Z kolei największy wolumen jaki generujemy to m.in.: kraje arabskie, afrykańskie, Rumunia. Spore nadzieje, jakie wiążę z Black’iem, to wejście na rynek chiński. Co prawda procedura rejestracyjna i zdobywanie licencji na sprzedaż w Chinach wymagają czasu, ale z pewnością w tym roku rozpoczniemy sprzedaż.
Które rynki – kierunki są kluczowe z punktu widzenia rozwoju eksportu pozostałych produktów firmy FoodCare?
Wszystkie rynki, na których istnieje Black są rynkami, gdzie sprzedajemy lub próbujemy sprzedawać inne nasze produkty, jak Frugo i 4MOVE. Mamy o tyle ułatwione zadanie, że Black otwiera nam drzwi dostępności. Na przykład – po roku współpracy w Nigerii wracamy z powiększonym portfolio. Mam nadzieję, że wszystkie nasze marki napojów będą podążać tą ścieżką. Nazwy dobieramy w taki sposób, aby były obcojęzyczne i mogły sprzedawać się na całym świecie.
Jak wygląda pozycja na rynku marki Frugo i jakie są dalsze plany rozwojowe?
Z Frugo wiążę ogromne nadzieje. Spośród moich 6 marek, jakie udało mi się stworzyć, Frugo jest jedyną, którą kupiłem. Mam do niej jednak równie wielki sentyment, jak do pozostałych. Jest to marka kultowa, a Polacy wspominają ją bardzo sentymentalnie, wręcz kochają. Chciałbym, żeby na polskim rynku miała bardzo duże znaczenie. Frugo ma być jak najbardziej zdrowe i naturalne. Grupa docelowa tej marki to głównie młodzież w przedziale wiekowym między 10 a 20 lat. Frugo musi być cały czas modne, być na topie oraz fascynować swoich fanów. Będzie zatem inspirować, zachęcać do odkrywania nowych pasji i wspierać młode talenty. Frugo nawiązało współpracę z gwiazdami młodego pokolenia z projektu „Young Stars”, które promują nasze produkty z nowej linii Frugo Young Stars. Obecna młodzież szybko się nudzi i musi być cały czas zaskakiwana. To, co było miesiąc temu, dziś jest dla nich nieistotne, dlatego musimy wciąż nadążać za wszystkimi trendami młodzieżowymi.
Jaka jest strategia dalszego rozwoju pozostałych napojów: N’Gine i 4MOVE?
Jeżeli chodzi o 4MOVE, bardzo w tę markę wierzę jako w markę globalną. Związaliśmy się dość długim kontraktem z Borussią Dortmund, co otworzyło możliwości nie tylko na rynku niemieckim. W końcu Borussia Dortmund jest popularna w wielu krajach – to kontrowersyjny klub, ale też bardzo lubiany i szanowany. Drugim celebrytą jest przesympatyczny Jurek Dudek, który po podpisaniu kontraktu z 4MOVE dostał propozycję z Heineken’a, co potwierdza, że nasz wybór był zdecydowanie najlepszy. Trzecim celebrytą jest selekcjoner reprezentacji Polski w piłce nożnej, pan Adam Nawałka. Mam nadzieję, że uda mu się odnieść sukces na mundialu w Rosji. Czwartą osobą będącą twarzą marki jest facet, który mi osobiście bardzo imponuje i uważam go za najodważniejszego człowieka w tym kraju, czyli himalaista Adam Bielecki, który podczas próby zdobycia szczytu K2 zimą nawiązał współpracę z 4MOVE. Wierzę, że taka plejada gwiazd spowoduje, że wszyscy Polacy będą się nawadniali izotonikiem 4MOVE.
Przejdźmy do produktów marki Gellwe. Jak ważna jest to kategoria dla firmy FoodCare?
Marka Gellwe jest szczególna. Mam do niej największy sentyment, ponieważ była pierwszą marką, jaką stworzyłem i to od niej zaczynałem swoją karierę biznesową. Obecnie liczy ponad 30 lat, a jej potencjał nie jest w pełni wykorzystany. W tej chwili pod marką Gellwe produkujemy całą gamę deserów i ciast. W świadomości pań domu Gellwe jest głęboko zakorzeniona, zatem możemy już bez żadnych ograniczeń produkować np. przyprawy do kuchni, majonez czy musztardy. Przy większym zaangażowaniu marketingowym Gellwe może bardzo szybko stać się w Polsce drugimi Winiarami.
Czy w portfolio Fitelli pojawią się niebawem kolejne innowacyjne produkty?
Fitella to nasze najmłodsze dziecko, które jako pierwsze na polskim rynku wprowadziło produkt w opakowaniach jednorazowych. Bardzo szybko staliśmy się liderem w tym segmencie. Marka robi ogromną karierę w eksporcie – w tym momencie sprzedaje się w kilkunastu krajach, zwłaszcza w Chinach, Australii, Indonezji, na Filipinach. Ludzie z Dalekiego Wschodu zakochali się w Fitelli, jej nazwie i wysokiej jakości, także w tamtym rejonie świata sprzedajemy znacznie więcej, niż w Polsce. Idąc za ciosem powodzenia na tamtych rynkach, dostosowujemy produkty tej marki do potrzeb klientów. Z Fitellą wiążę duże nadzieje, jednak każda firma na swoje priorytety.
Do których z marek FoodCare czuje Pan największy sentyment?
Największy sentyment czuję do marki Gellwe, ponieważ od niej zaczynałem swoją historię i na niej nauczyłem się wszystkiego w biznesie. Jestem też dumny z tego, jak olbrzymim sukcesem było udowodnienie, że w ciągu ośmiu miesięcy można zostać liderem na bardzo trudnym rynku energetycznym. Marka Black oraz pomysł i koncepcja z Mike’m Tysonem, którą wielu ludzi mi odradzało, a w którą osobiście wierzyłem, przyniosła ogromny sukces. Także fakt stworzenia z Black’a lidera oraz marki globalnej jest czymś, z czego jestem szczególnie zadowolony.
Czy planuje Pan ponowny przyjazd Mike’a Tysona do Polski?
Mike Tyson w Polsce już był. Obecnie poszerzyliśmy naszą współpracę o USA, ponieważ ten rynek jest dla mnie teraz absolutnym priorytetem. Często latam do Stanów i wiem, że Mike jest mocno zaangażowany w nasz projekt. Jeśli w 2019 roku umocnimy swoją pozycję na rynku amerykańskim, chciałbym aby Mike Tyson ponownie przyleciał do Polski i spotkał się ze swoimi fanami.
Jaka jest recepta na sukces w przemyśle spożywczym?
Mam bardzo dużo biznesowych kontaktów w Izraelu i od wielu lat mówiono mi, że aby robić z kimkolwiek biznes, najpierw trzeba się z nim zaprzyjaźnić. Uważam, że to jeden z kluczowych elementów. Zanim się zwiążesz biznesowo z partnerem, najpierw go dobrze poznaj. Na drugim miejscu postawiłbym oczywiście konsekwencję w działaniu. Jeżeli coś zaczynamy robić i usilnie w to wierzymy, nigdy nie należy się poddawać. Oczywiście nie można brnąć w ciemny las, jeżeli się okazuje, że to fatalny pomysł. Ale za najważniejszą cechę w biznesie uważam skromność.
Bardzo dziękuję za miłą rozmowę i życzę dalszych sukcesów.
Tomasz Pańczyk Redaktor Naczelny