O zmianach wizerunkowych i produktowych, a także o nowym zakładzie oraz planach na przyszłość rozmawiamy z Prezesem Zarządu Fabryki Cukierków „Pszczółka” – Leszkiem Wertejukiem.
Na produktach „Pszczółki” wychowały się całe pokolenia. Jak na przestrzeni tych dziesięcioleci zmieniały się zachowania konsumentów, a jak Wasze produkty?
Cały czas staramy się odpowiadać na zapotrzebowanie naszych konsumentów. Przez lata preferencje się zmieniały, a nasze produkty razem z nimi. Zaczynaliśmy produkcję od karmelków twardych, typowych landryn. Następnie zaczęliśmy je wzbogacać o nadzienie, w którym wykorzystujemy naturalne soki owocowe. Kilka lat temu rozpoczęliśmy produkcję karmelków oblewanych czekoladą, które trafiły w gusta klientów i nadal cieszą się dużą popularnością. Wiemy, że tylko rozwój pozwoli nam zapewnić wysoką pozycję na rynku słodyczy, dlatego konsekwentnie idziemy tą ścieżką. Trzy lata temu zapadła decyzja o budowie nowego zakładu, który pozwoli wzbogacić nasze portfolio o tzw. produkty z półki premium – cukierki czekoladowe, które w tej chwili najlepiej się sprzedają.
Portfolio „Pszczółki” to jednak nie tylko karmelki. Proszę opowiedzieć o hitach sprzedażowych i ulubionych cukierkach Polaków.
Jesteśmy jednym z największych producentów karmelków na rynku słodyczy. Produkujemy je już od ponad 60 lat. W naszym portfolio oprócz kukułek, karmelków twardych, nadziewanych i oblewanych czekoladą są także krówki i cukierki musujące. Z czasem społeczeństwo i przyzwyczajenia zmieniały się, dlatego wprowadzaliśmy kolejne produkty – cukierki z naturalnym sokiem i czekoladą. Naszą ostatnią nowością są bakalie w czekoladzie: rodzynki, żurawina, orzechy oraz czarna porzeczka. Są to produkty proekologiczne i prozdrowotne. Nasza oferta jest bardzo bogata i z pewnością każdy produkt ma swoich miłośników, ale do topowych marek, cieszących się największą sprzedażą, należą: Jogusie, cukierki Musss..., Mieszanka imieninowa i Coffee Amo. Dobrze sprzedają się także Miętowe Lubelskie z czekoladą i Kukułki. Warto też dodać, że część naszych produktów sprzedawana jest także, jako marki własne.
Od maja 2015 roku stoi Pan na czele Fabryki Cukierków „Pszczółka”. Co stanowiło największe wyzwania w dotychczasowym zarządzaniu firmą, jakie były Pana największe sukcesy?
Mogę wymienić kilka wyzwań, które napotkałem w mojej dotychczasowej pracy. Pierwszym z nich była kontynuacja budowy nowego zakładu. Tempo było zawrotne, bo inwestycja rozpoczęła się tak naprawdę na początku stycznia 2016 roku, a już 31 stycznia 2017 roku uzyskaliśmy pozwolenie na eksploatację. To było bardzo duże przedsięwzięcie pod względem logistyki i odpowiedniej koordynacji wszystkich elementów. Inwestycja, łącznie z zakupem i instalacją linii produkcyjnych, została zakończona w ciągu roku. Uważam to za nasz wielki sukces.
Kolejne wyzwanie, które wciąż jest przed nami, to wprowadzenie na rynek nowych produktów. Bo trzeba podkreślić, że obecny rok to czas wielkich zmian w Pszczółce. Nowa fabryka, zbudowana w strefie ekonomicznej, lada moment rozpocznie produkcję. Za chwilę czeka nas przeprowadzka z naszej dotychczasowej siedziby. Obecnie skupiamy się na działaniach, które pomogą nam zapewnić efektywne funkcjonowanie nowego zakładu produkcyjnego: prowadzimy rekrutację pracowników, rozszerzamy sieć sprzedaży, wreszcie intensywnie pracujemy nad nowymi wyrobami.
A w zakresie sprzedaży eksportowej?
Eksport produktów to nasz duży sukces. Sprzedaż za granicę kształtuje się na poziomie ok. 20%, i co ważne, z roku na rok rośnie. Jesteśmy praktycznie na rynkach całego świata, nasze produkty wysyłamy na: Daleki Wschód, do Chin, Tajwanu, a także do krajów arabskich – Zjednoczonych Emiratów Arabskich czy Jordanii. Naszymi największymi odbiorcami są Azerbejdżan i Słowacja. Muszę się pochwalić, że w tych krajach jesteśmy w większości sklepów. Stale zwiększamy sprzedaż na rynkach Unii Europejskiej, w szczególności mam na myśli: Niemcy, Wielką Brytanię, Irlandię, Szwecję, Węgry czy Bułgarię. Jesteśmy też dobrze rozpoznawalni na rynku rosyjskim. Podobnie na Litwie i Łotwie. Eksport to dla nas dodatkowa siła napędowa, nowe doświadczenia w budowaniu wizerunku firmy, kanałów dotarcia do klientów czy zdobywaniu nowych umiejętności w handlu. Wartościowe sugestie naszych zagranicznych partnerów przenosimy na nasz rodzimy rynek.
Zmiany, które postępują w FC „Pszczółka” dotyczą nie tylko kwestii wizerunkowych, jak nowe logo, kolorystyka, hasło..., ale są również związane z zupełnie nowymi produktami...
To prawda. Zgodnie z naszą strategią robimy wszystko, aby nowa Pszczółka spodobała się naszym klientom. Do tej pory produkowaliśmy karmelki twarde i nadziewane oraz cukierki oblewane czekoladą, natomiast teraz zaczynamy wytwarzanie nowych produktów. Nasze portfolio powiększy się o tzw. produkty premium. Są to głównie wyroby czekoladowe: praliny o różnych kształtach, trufle i cukierki typu michałki. Nowością będą także galaretki, zarówno te oblewane czekoladą, jak i galaretki w cukrze. Zaskoczymy naszych konsumentów naszą nową ofertą, a zwłaszcza nadzieniem cukierków, ale teraz nie chciałbym zdradzać więcej szczegółów. Jestem przekonany, że nasza oferta trafi w gusta miłośników słodyczy i dostarczy im wielu „Chwil słodkiej beztroski”.
Z jednej strony duże zmiany, z drugiej – stały i wyjątkowy smak i powtarzalna jakość produktów. W jaki sposób zapewniacie wysoką jakość i bezpieczeństwo produktów? Jakimi certyfikatami bezpieczeństwa dysponujecie?
Słodycze, które powstają w naszej fabryce, produkowane są w oparciu o sprawdzone receptury i wysokiej jakości składniki, takie jak: naturalne soki, doskonała czekolada i miód. Oprócz pasji, jaką wkładamy w pracę nad cukierkami, niezmiernie ważne są też aspekty dotyczące bezpieczeństwa naszych wyrobów i produkcji. Gwarantują to specjalne certyfikaty. Podstawowy z nich to HACCP, posiadamy też wdrożony system ISO. Mamy także BRC i IFS. Poza tym spełniamy wymogi amerykańskiego systemu nadzoru sanitarnego FSMA. Pod koniec miesiąca mieliśmy kontrolę służb sanitarnych Stanów Zjednoczonych, ponieważ na tamten rynek również eksportujemy. Przeszliśmy ją pozytywnie. Obecnie spełniamy wszystkie możliwe, najwyższe standardy bezpieczeństwa.
Decydując się na rozwiązania przy budowie nowego zakładu musieliśmy się zastanowić również nad tym, w jakim kierunku pójdzie technologia w Polsce czy Unii Europejskiej, np. w zakresie sposobu pakowania. Dlatego nie ma słowa przesady w tym, że obecnie nasz zakład w Lublinie będzie najnowocześniejszą fabryką wyrobów czekoladowych w Europie. Co ważne, jesteśmy firmą w 100 procentach polską, bo naszym właścicielem jest Krajowa Spółka Cukrowa SA.
Pozytywna energia płynąca z cukierków „Pszczółki” zapewne udziela się konsumentom. Jak reagują na kolejne nowości?
Bardzo dobrze, chociaż na rynku panuje ogromna konkurencja. Ponad 60 lat naszej działalności sprawia, że znamy oczekiwania naszych klientów i możemy zmieniać się razem z nimi. Mamy bardzo wiele sygnałów, że nasze nowe produkty są oczekiwane zarówno przez konsumentów, jak i całą branżę słodyczy. Mamy na to wiele przykładów, bo prowadzimy niemal codziennie rozmowy z przedstawicielami zarówno handlu tradycyjnego, jak i nowoczesnego. Nasi partnerzy są gotowi na przyjęcie nowych wyrobów, ale na ostatecznie opinie musimy poczekać do jesieni br., aż znajdą się na sklepowych półkach, bo to smak cukierków decyduje o ich popularności. Dopiero wtedy będzie można ocenić zalety naszego produktu i dostrzec różnice pomiędzy propozycjami konkurencji. Jestem przekonany, że zarówno pod względem cenowym jak i jakościowym trafimy w gusta klientów i oczekiwania rynku.
Najnowocześniejsza fabryka w Europie – tak określacie nowy zakład produkcyjny, który ma już niedługo rozpocząć produkcję. Proszę powiedzieć coś więcej o inwestycji, mocach produkcyjnych i produktach, które będą tam wytwarzane.
Cała inwestycja kosztowała około 150 mln zł. Kupiliśmy maszyny i urządzenia wiodących producentów na rynku europejskim i światowym, które charakteryzują się niezawodnością i energooszczędnością. Cukierki będą produkowane na wysoce zautomatyzowanych liniach zapewniających najwyższą jakość oraz powtarzalność produktów. Powierzchnia fabryki zwiększy się prawie 7-krotnie, zatrudnienie wzrośnie o ponad 20%. Jeśli chodzi o moce produkcyjne, to w starym zakładzie byliśmy w stanie wyprodukować ok. 450 ton cukierków miesięcznie. Nowa inwestycja pozwoli nam zwiększyć produkcję nawet do 1 600 ton. Porównując naszą dotychczasową fabrykę do nowej, wychodzi na to, że Pszczółka z impetem wkroczyła w XXI wiek.
Jakie ma Pan plany związane z dalszym rozwojem FC „Pszczółka”?
Statystyki mówią, że rynek czekolady w kraju rośnie minimum 2% każdego roku. Jeszcze lepsze perspektywy są dla galaretek. Chcemy skorzystać z tego wzrostu i umocnić naszą pozycję na rynku. Cały czas będziemy dbali o to, żeby nasze wyroby były smaczne, innowacyjne i były poszukiwane przez klienta na półce sklepowej. Zależy nam, żeby oprócz znajomości naszych topowych produktów, konsumenci rozpoznawali Pszczółkę, jako wiodącego producenta słodyczy. Służy temu cała nasza zmiana wizerunkowa: logo, hasło, kolory korporacyjne, które mają za zadanie wyraźnie zwiększyć rozpoznawalność marki Pszczółka. Widać to dokładnie na naszych nowych opakowaniach, gdzie logo i nazwa Pszczółka zajmują centralne miejsce.
Planujemy kampanię komunikacyjną w mediach oraz wiele akcji promocyjnych, których celem będzie zwiększenie znajomości naszej marki. Adresatem tych działań będą zarówno dystrybutorzy, jak i konsumenci.
A które z produktów Pszczółki lubi Pan osobiście najbardziej?
Osobiście najbardziej lubię Kukułkę. Cukierki produkujemy w oparciu o własną, niezmienną od lat recepturę. Ich kakaowy smak został wydobyty przez kroplę alkoholu dodaną do nadzienia. Uważam, że nasza Kukułka jest taka jak 50-60 lat temu. W tym tkwi tajemnica jej sukcesu.
Dziękuję za rozmowę,
Tomasz Pańczyk, Redaktor Naczelny