„Powiedz mi co jesz, a powiem ci kim jesteś”. Kim jest w tej kategorii Robert Sowa?
Chyba soczystym stekiem z wołowiny sezonowanej (śmiech). Jestem nieustannym i nałogowym smakoszem. Próbuję, smakuję i interesuję się jedzeniem. Jest ono dla mnie cały czas nieodkrytym do końca lądem. Lubię niecodzienne połączenia, ale cały czas wracam też do tradycyjnego gotowania. Lubię jagnięcinę nowozelandzką, ale też np. delikatnego miętusa z patelni. Często jem podroby, z których jestem znany. Lubię orientalną kuchnię, na zupę z kimchi zawsze znajdę czas. Nie przepadam za makaronami, jeśli na obiad jest pasta, wybieram sałatkę i deser.
A czym my Polacy powinnyśmy się chwalić za granicą, jeśli chodzi o Pana dziedzinę?
Jestem dumny, że mamy tak różnorodną i ciekawą kuchnię, o której mówi się na świecie. Nigdzie nie ma takiej dziczyzny, która prawie w 80% idzie na eksport. Od dawna kojarzymy się z wyśmienitym drobiem – kaczym i gęsim. Słyniemy z doskonałych owoców – jabłka to nasz narodowy hit. I jeszcze miody pitne i inne alkohole, jak np. Żubrówka – to polska specjalność!
Kucharze, z którymi Pan pracuje muszą być perfekcjonistami. A po czym poznać dobrego fachowca w kuchni?
Kucharz to nie tylko zawód, ale przede wszystkim pasja i często sposób na życie. Cieszę się, że zaczęliśmy doceniać twórcę, który wkłada dużo pracy i całe swoje serce w danie, dzięki któremu mamy potem dobry nastrój. Takich myślących i pracowitych chłopaków, mam szczęście mieć w swoim teamie, z czego jestem nadzwyczaj dumny.
Niewątpliwe jeszcze pokora, upór, a przede wszystkim bycie kreatywnym pomaga w kuchennym funkcjonowaniu. Znam wielu fajnych chłopaków, którzy po prostu cieszą się, że gotują i nie muszą startować w konkursach, ani popisywać się w internecie, nie muszą mieć wszystkich najnowszych technologicznie urządzeń, a gotują tak, że palce lizać!
Jednak Pana autorski konkurs to jeden z tych najważniejszych na kulinarnej mapie, a dla młodego kucharza to niewątpliwie bardzo dobry start.
Kulinarny Talent stworzyłem dla młodych kucharzy, którzy chcieliby sprawdzić się i spróbować swych sił w rywalizacji z rówieśnikami. To taki początek, który może dać wiele możliwości. To prawda, że jest to jeden z najbardziej medialnych konkursów kulinarnych w Polsce. Dzięki temu młody adept sztuki kulinarnej może w obecności kamer sprawdzić swoje umiejętności, pochwalić się w rozmowie z dziennikarzami, a w obecności sporej publiczności zaprezentować swój kunszt. Jak wiadomo młodzi to lubią – widać to zwłaszcza po popularności kulinarnych programów telewizyjnych. Fajne są też nagrody i oczywiście staż w mojej restauracji.
No właśnie, głośno już na tzw. mieście o Pana nowym projekcie restauracyjnym. Minęło zaledwie kilkanaście tygodni i mówi się o sukcesie Pana nowej restauracji.
Jako drapieżna sowa nie poddaję się nigdy (śmiech). Walczę o siebie i mój zespół. A tak poważnie, to bardzo się cieszę, że restauracja N31 zbiera mnóstwo pochwał, a gościom znającym to, co serwuje kuchnia Roberta Sowy i jego zespołu, po prostu smakuje.
Fajnie, że jest lokalizacja w ścisłym centrum, że jest świetna aranżacja wnętrz i, co najważniejsze, jest otwarta kuchnia, co pozwala nam na jeszcze lepszy kontakt z gośćmi.
Jest to nowoczesne, eleganckie miejsce dla wszystkich, z grafikami przedwojennej Warszawy na ścianach i z pięknym widokiem na Pałac Kultury, a przede wszystkim, ze świetnie zorganizowaną kuchnią.
A co poza tym? Przecież jest Pan jednym z pierwszych, który promował zawód kucharza, aż stał sie modny. Medialnie zawsze było Pana dużo, zaskoczy nas Pan?
Będzie się działo! Jako ambasador marki Prymat, wspólnie z producentem przygotowaliśmy wiele niespodzianek, którymi zaskoczymy wszystkich w 2016 roku. Ciągle robimy wielkie gale i medialne bankiety, jesteśmy świeżo po bankiecie Telekamer, kolejne są w przygotowaniu. Jeżdżę na pokazy i warsztaty kulinarne, gotujemy z uczniami w szkołach gastronomicznych, czasem jak czas pozwala jestem jurorem w konkursach kulinarnych. Oczywiście, najwięcej czasu poświęcam teraz mojemu drugiemu domowi, jakim jest N31. Ciągle mamy mnóstwo nowych pomysłów i realizujemy kulinarne marzenia naszych gości. Jest energia do działania, jest zdrowie, więc na pewno będzie bardzo aktywnie. Zapowiada się pracowity czas.
Życząc spełnienia wszystkich planów zawodowych, na koniec pytanie o to, jakie są Pana marzenia zawodowe? Czy może czuje się Pan już spełniony kulinarnie?
Dla mnie takie stwierdzenie nie istnieje. Ciągle coś wymyślam, ciągle się uczę i mimo tylu lat pracy, ciągle kocham to, co robię. W tym temacie jestem szczęściarzem!
A marzenia? No cóż, nie jestem zbyt wymagający. Chciałbym, aby przygotowane przeze mnie potrawy zawsze smakowały innym. Tak po prostu. Cieszę się, kiedy widzę uśmiechnięte miny i pełne brzuchy (śmiech).
Dziękuję za rozmowę.
Monika Dawiec