Przed laty były zalążkiem przyszłych sieci franczyzowych. Potem nieco o nich zapomniano. Obecnie grupy zakupowe przeżywają renesans. Mało jednak przypominają te organizmy, które funkcjonowały na rynku detalicznym przed dwudziestu laty.
Zapomniana formuła
W połowie lat 90-tych powstanie grup zakupowych było pierwszym krokiem w kierunku unowocześnienia rodzimego handlu. Były wspólnymi przedsięwzięciami prywatnych kupców mającymi na celu pozyskanie produktów po korzystniejszych niż negocjowane indywidualnie cenach i na lepszych warunkach. Ale był to wówczas tylko początek. Duża część grup zakupowych z tamtych czasów została przekształcona w sieci franczyzowe, z których wiele działa po dziś dzień. Kupcy zdecydowali wówczas, że korzystniejsze będzie nie tylko wspólne pozyskiwanie towaru, ale i jednolite oszyldowanie sklepów, wspólna polityka cenowa i marketingowa itp. I przez kolejne ponad 10 lat sieci franczyzowe, które zastąpiły dawne grupy zakupowe, rozwijały się intensywnie, różnicowały pod względem skali integracji sklepów i stały się podstawą przetrwania handlu tradycyjnego w konkurencji z międzynarodowymi sieciami handlowymi. Klasyczne grupy zakupowe w tym okresie właściwie zanikły, gdyż ich funkcje przejęły lepiej zorganizowane sieci franczyzowe oferujące uczestnikom o wiele szersze spektrum usług. Przetrwały jedynie grupy zakupowe o charakterze spółdzielczym, ale i one nie zawsze były w stanie spełnić oczekiwania sklepów. Powszechnie zaś oceniano słabnące grupy zakupowe, z pewną dozą pogardy, jako swoiście „niedorobioną” franczyzę.
I gdy już wydawałoby się, że grupy zakupowe całkowicie przejdą do lamusa, w ciągu pięciu minionych lat pojawiło się na rynku detalicznym kilka inicjatyw, które wskazały, że nowocześnie zorganizowane grupy zakupowe nie tylko znajdą swoje miejsce na rynku, ale mogą mieć dla detalistów o wiele bardziej interesującą ofertę, niż sieci franczyzowe.
Zachować niezależność
Miną wkrótce trzy lata, odkąd grupa kupców zrzeszonych dotychczas w LD Holding i działająca pod szyldem eLDe po opuszczeniu dotychczasowego franczyzodawcy podjęła decyzję o powołaniu Polskiej Grupy Zakupowej Kupiec. Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że powołanie takiego tworu jak grupa zakupowa w 2013 roku było powrotem do tej formuły jaką wszyscy znają z połowy lat 90-tych. Powodem rezygnacji sklepów z franczyzowej współpracy było odejście sieci franczyzowej od zasad, jakie jej przyświecały w momencie powstawania. Gdy kupcy tworzyli spółkę LD Holding miała ona działać na rzecz ich interesów. W miarę upływu czasu franczyzodawca „wyemancypował” się i przekształcił de facto w firmę komercyjną, zaś partnerzy detaliczni stali się źródłem dochodu. Wraz z przejęciem spółki przez Rabat Service zasada partnerstwa została poważnie zachwiana. „Należy także pamiętać, że znacząca część sieci franczyzowych w Polsce powstała z inicjatywy dużych firm dystrybucyjnych. To zaś oznacza, że możliwości manewru właścicieli sklepów należących do sieci franczyzowej są poważnie ograniczone, np. koniecznością kupowania towaru u dystrybutora-franczyzodawcy. Sieci stają się przybudówkami firm dystrybucyjnych, a to nie zawsze jest dla detalistów korzystne. "Warunki zakupowe, jakie udaje się nam uzyskać dla naszych placówek handlowych wcale nie są gorsze od tych, jakie posiadają sieci liczące kilkaset, a nawet kilka tysięcy sklepów” – ocenia Marcin Bańka, prezes PGZ Kupiec.
Obecnie do Grupy należy już 150 placówek handlowych zarządzanych przez ponad 40 firm z Mazowsza, Górnego i Dolnego Śląska, Małopolski. „Kupiec” ma podpisanych blisko 400 umów handlowych, jest więc w stanie zapewnić członkom prawie pełne zaopatrzenie ich placówek handlowych. Oczywiście nie w 100 %, bowiem działając w kilku odległych województwach nie może zaopatrywać sklepów w produkty o charakterze lokalnym. Prezes Bańka podkreśla, że w odróżnieniu od sieci franczyzowej kupcy zachowują niezależność, a jednocześnie otrzymują znacząco większe wsparcie dla swojej działalności niż to było w przypadku dawnych grup zakupowych. „Wtedy współpraca ograniczała się jedynie do zakupu produktów na korzystnych warunkach handlowych. Obecnie oferujemy naszym członkom szereg usług okołohandlowych, takich jak np. negocjacje cen prądu, zasad obsługi kart płatniczych, czy ubezpieczenia. A skuteczne negocjacje warunków handlowych, plus usługi dodatkowe, zapewniają grupie zarówno lojalność członków, jak i przyrost liczby zrzeszonych w grupie sklepów. Pozwala nam to myśleć o uruchomieniu własnego magazynu centralnego, jak i ewentualności oszyldowania placówek handlowych naszym logo, na co początkowo nie było wśród członków grupy zgody” – opowiada Marcin Bańka.
Najważniejsza jest lojalność
Lojalność wobec polityki zakupowej grupy, to zdaniem Marka Theusa, Prezesa MerCo, jeden z najważniejszych wyznaczników nowoczesnej grupy zakupowej.
Powstała przed kilku laty firma zrzesza już ponad 70 placówek handlowych i prawie 20 sklepów na stacjach benzynowych. Warunkiem przystąpienia do Grupy była oczywiście pełna płynność finansowa sklepu i obroty w zależności od jego wielkości w granicach 300-400 tys. zł miesięcznie. MerCo zrzesza więc głównie sklepy w formacie supermarketu. Ponad 300 umów jakie ma podpisane z dostawcami zapewnia możliwość pełnego zaopatrzenia placówek handlowych członków grupy. „Oceniamy, że obecnie produkty dostarczane za pośrednictwem MerCo generują około 92 % obrotu zrzeszonych w grupie podmiotów. Warunki handlowe, jakie udaje się nam wynegocjować właściwie gwarantują nam pełną lojalność członków grupy. I tym przede wszystkim różnimy się od tradycyjnych sieci franczyzowych, gdzie z lojalnością różnie bywa. Oczywiście mamy pewne zabezpieczenia prawne w tym względzie, jednak jak dotąd nie trzeba było nawet po nie sięgać” – opowiada Marek Theus.
MerCo nie planuje ujednolicenia oszyldowania sklepu. Prezes Theus uważa, że wspólny szyld w niczym w działalności handlowej zrzeszonych placówek nie pomoże, a jedynie będzie wymagał dodatkowych działań marketingowych, aby przekonać do niego klientów. A wyniki finansowe osiągane przez sklepy działające w ramach grupy są, mimo trudnej sytuacji w związku z deflacją, naprawdę doskonałe.
Płynność i opinia
Także przed prawie pięciu laty grupa firm z Podkarpacia powołała do życia Grupę Polskich sklepów Passa. Jak podkreśla Aleksandra Mikołajczyk, Prezes Zarządu, Passa – „celem utworzenia Passy było zapewnienie uczestnikom grupy możliwości korzystniejszego pozyskania towaru przy zachowaniu pełnej niezależności, odrębności i indywidualności poszczególnych przedsiębiorców. Obecnie w ramach grupy funkcjonuje prawie 50 placówek handlowych. Nie chodzi nam o ilość, ale przede wszystkim o jakość sklepów. Warunkiem przystąpienia do grupy Passa jest dobra płynność finansowa placówki handlowej. I opinia, jaką przedsiębiorca i jego sklepy cieszą się na rynku” – opowiada Aleksandra Mikołajczyk.
Passa ma także podpisane prawie 300 umów handlowych, w tym także umowy obejmujące produkty lokalne. Grupa negocjuje też umowy energetyczne, ubezpieczeniowe, karty płatnicze.
Nowoczesne grupy zakupowe to już nie tylko dobrowolne zrzeszanie się pojedynczych detalistów dla uzyskania u producentów korzystniejszych warunków handlowych. To organizmy, do których przystępują całe sieci handlowe. Podmioty o bardzo precyzyjnie określonych zadaniach, daleko wykraczających poza prosty zakup produktów i nakładające na swoich członków określone obowiązki. A także reprezentujące ich wobec podmiotów trzecich, a nawet podpisujące w imieniu swoich członków porozumienia biznesowe z innymi firmami, niekoniecznie producenckimi.
Funkcjonowanie nowoczesnych grup zakupowych częstokroć bardziej przypomina działalność sieci franczyzowych i to w tzw. twardej franczyzie. Nie wymagają one natomiast od członków ujednolicenia szyldów i pozwalają im na w pełni samodzielne prowadzenie ich biznesu. I chociaż grupy zakupowe z pewnością nie wyprą z rynku sieci franczyzowych, to z pewnością staną się trwałym elementem pejzażu polskiego handlu detalicznego.
Wiktor Stępniewski