Znani na zakupach

Jestem sklepową Zosią Samosią

Poniedziałek, 18 listopada 2013
Współpracowała z teatrami w Łodzi i Bydgoszczy, a obecnie gra w Warszawie. Znana szerszej publiczności z ról w serialach takich, jak „Na wspólnej” „Brzydula” czy „Plebania”. Poza pracą na deskach teatralnych i planie filmowym uwielbia sushi, przysmaki kuchni tajskiej i rodzinną kuchnię polską. Z Aleksandrą Mikołajczyk rozmawia redakcja Hurt & Detal.
 
Jesteś bardzo zapracowaną kobietą, sesje zdjęciowe, nagrania do seriali – kiedy masz czas na zakupy i jedzenie?

Uwielbiam dobrą kuchnię i nie wyobrażam sobie życia bez smacznego jedzenia! Jednak przyznam szczerze, że nie przepadam za centrami handlowymi. Mam kilka swoich sposobów, by zoptymalizować czas poświęcony na zakupy.
Po pierwsze nie odwiedzam sklepów wielko-powierzchniowych w tak zwanych godzinach szczytu. Nie wybieram się też na rodzinne wypady do galerii w weekendy, tak aby ominąć największe kolejki. Do sklepów często wpadam przy okazji, wtedy gdy mam do załatwienia również inne sprawy.

Jeśli chodzi o zakupy związane z ubraniami, to jako osoba uzależniona od komputera i internetu, często najpierw szukam informacji o interesujących mnie kolekcjach w sieci, a dopiero potem weryfikuję w sklepach rzeczy, które w internecie wpadły mi w oko. W związku z tym, że rzadko przymierzam sukienki w sklepach, oszczędzam czas na czekanie w kolejce do przymierzalni.

Czyli jeśli chodzi o zakupy spożywcze, wolisz mniejsze sklepiki osiedlowe?

Nie pamiętam kiedy ostatnio robiłam zakupy spożywcze w dużym centrum handlowym… Zdaje się, że miało to miejsce w zeszłym roku przed Świętami Bożego Narodzenia. Jak wspominałam wcześniej, nie lubię hipermarketów.

Na co dzień nie robię dużych zakupów, więc mój koszyk nigdy nie jest załadowany po brzegi. W hipermarketach ludzie zwykle kupują dużo i wtedy nawet z niewielką liczbą produktów swoje trzeba odstać w kolejce do kasy. Według mnie, jest to kompletne marnotrawienie czasu. Zdecydowanie wolę mniejsze sklepy osiedlowe, choć wiem, że ceny są w nich nieco wyższe. Do niedawna przy ulicy, przy której mieszkam był zaprzyjaźniony mały sklepik. Nie można tam było płacić kartą, ale stali klienci mieli możliwość kupowania na tak zwaną kreskę. Byłam jednym z nich. To było cudowne! Nie dość, że robiłam zakupy na zeszyt, to jeszcze mogłam zamawiać świeże produkty, które były sprowadzane specjalnie dla mnie. Bardzo żałuję, że ten mały sklepik nie poradził sobie z nowo powstałymi konkurencyjnymi większymi spożywczakami.

Czyli idealny sprzedawca, to taki który jest blisko swoich Klientów?

Idealnym sprzedawcą jest dla mnie osoba, która świetnie wyczuwa klienta. Jest pomocna, ale nie nachalna. Poproszona o pomoc szczerze doradza, kierując się dobrem klienta, a nie tylko własnym zarobkiem.
Ja jestem sklepową Zosią Samosią i nie lubię, kiedy ktoś mi nadskakuje i zadaje mnóstwo pytań. Doceniam za to, gdy sprzedawca potrafi i chce udzielić mi odpowiedzi, kiedy o to poproszę. Mam kilka miejsc w Warszawie, gdzie często bywam i jestem już stałym klientem. Jestem tam traktowana jak dobra znajoma i mogę liczyć na usługi poza kolejnością czy atrakcyjne rabaty. Specjalne traktowanie powoduje, że wracam do takich sprzedawców.

Ulubiona potrawa?

Jestem wszystkożercą, choć ostatnio stałam się fanem kurczaka curry z ryżem i tajskiej zupy z mlekiem kokosowym i cukinią. Nie mija też moja miłość do sushi i obiadów w domu rodzinnym, gdzie preferuje się polską kuchnię tradycyjną. Nic się nie umywa do żeberek i ciastek francuskich ze śliwkami lub jabłkami mojej mamy.

Czy jest produkt, bez którego nie wychodzisz ze sklepu?

Często jest to po prostu paragon... i zadowolenie z siebie oraz nowego nabytku, jeśli kupię to, co planowałam lub spontanicznie upolowałam.


fot. Bartosz Warzecha

tagi: Aleksandra Mikołajczyk , zakupy ,