W Nowym Jorku znajdziemy specjały z całego świata, a tutejszy handel daleko wyprzedza nasz rodzimy. Sklepy zachęcają do zakupów dając możliwość zamawiania przez Internet.
Nowy Jork to jedno z najbardziej zabieganych miast świata. Na ulicach codziennie mijają się ludzie wielu wyznań, różnych kultur i narodowości. Jak sprawić by każdy mógł znaleźć coś dla siebie? Przed tym zadaniem stoją sprzedawcy z Manhattanu, Queens, Brooklynu i Bronxu. I muszę przyznać, że radzą sobie całkiem nieźle.
Na wstępnie warto zaznaczyć, iż sklepy wielkopowierzchniowe nie mają racji bytu w Nowym Jorku. Przez cały pobyt w tym mieście nie znalazłem ani jednego, a wszystko dlatego, że znacznie łatwiej jest wybudować nowy sklep z dala od centrum, niż wydawać ogromne sumy pieniędzy na zakup terenu. Miejsce na Manhattanie władze wolą wykorzystać budując wysokie drapacze chmur, które generowałyby znacznie większe zyski, aniżeli postawiony w tym miejscu supermarket. Do najbliższego hipermarketu trzeba było jechać aż do New Jersey – pobliskiego miasta oddzielonego od Manhattanu rzeką Hudson. Znajdował się tam potężny sklep sieci Wal-Mart, który akurat w godzinach południowych i przy dużym upale nie gościł zbyt wielu klientów.
Muszę przyznać, że niemalże wszystkie nowojorskie sklepy są bardzo drogie. Szczególnie mogą odczuć to bywalcy Manhattanu. Wszystko dlatego, że jest to miejsce o walorach turystyczno-biznesowych i to one sprawiają, że sprzedawcy decydują się w ten sposób wykorzystać klientów. Dzielnice biznesowe charakteryzują się ponadto wysoką jakością oferowanych produktów. Możemy spotkać tam też samoobsługowe sklepy sieci Whole Foods Market – luksusowe markety zapewniające szeroki wybór produktów, Peas & Pickles, Duane Reade, Gristedes, Trader Joe’s, czy Rite Aid. W Nowym Jorku trafić można również na sieci znane z Europy, jak ALDI, czy 7-Eleven.
Co drugą przecznicę do odwiedzenia sklepu zachęcają sprzedawcy z Azji, którzy oferują swoim klientom przysmaki z najdalszych zakątków świata. Napotkałem też kilka sklepów z produktami koszernymi. W tym przypadku najwięcej znajduje się ich oczywiście w dzielnicy żydowskiej. Teren, na którym mieszkają Rosjanie bogaty jest w sklepy z mocnymi trunkami. Większość z nich to oczywiście sklepy typu convenience. Podobnie jest w dzielnicy polskiej przy Greenpoint Av. Polskie sklepy spożywcze, apteki, salony fryzjerskie, bukmacherskie i adwokackie sprawiają wrażenie jakbyśmy byli w rodzimych stronach. Na Greenpoint’cie byłem m.in. w American Choice Deli, który jest typowym sklepem do 100 mkw. zaopatrzonym „po sufit” w polskie produkty
Pamiętacie te podłużne sklepy, oświetlone jarzeniówkami z hinduskimi sprzedawcami, które często są w amerykańskich filmach? Dokładnie takie same można spotkać na Manhattanie. Zazwyczaj w środku znajduje się też oferta typu Fast-food. Niestety w całych Stanach Zjednoczonych nie ma kebabów, które przydają się w czasie nocnych podróży ulicami metropolii.
Amerykańską gospodarkę napędza największa i najbogatsza sieć sklepów na świecie. Jej roczne obroty liczy się na 378,8 mld USD przy czystym zysku na poziomie prawie 13 mld USD. Oczywiście mowa o założonej w 1962 roku sieci sklepów Wal-Mart, która to planowała kilka lat temu wejść również na rynek polski. Sklepy należą do grupy dyskontów, jednakże jakością produktów przewyższają wiele europejskich sieci. W środku szczególnie spodobała mi się niebywała czystość i ilość oferowanych produktów, szczególnie tych gotowych. Amerykanie stawiają na produkty typu „ready to eat”, które cieszą się tam ogromną popularnością, dlatego nie trudno znaleźć je na sklepowych półkach.
Amerykanie to naród niezwykle waleczny, ale również leniwy. Sprzedawcy znaleźli na to sposób, dając możliwość zamawiania przez Internet. Niemal każdy sklep zamieszcza swój asortyment na stronach Web, ułatwiając klientom życie i jednocześnie zwiększając swoją popularność.
Czas leci, a stojąca obok mnie cola wzywa. Widzę jak na mnie patrzy, i mentalnie przemawia: „Wypij mnie! Wypij!” Nie chcę się kłócić z siłami rzeczy martwych, więc spadam. Na razie!
Paweł Pańczyk