Po polskich drogach jeździ ponad 32 tys. samochodów w pełni elektrycznych. To wciąż niewiele, ale ich liczba szybko się zwiększa – dynamika sprzedaży przekracza 50 proc. r/r. – W przypadku takich pojazdów ubezpieczyciele mówią na razie tylko o pojedynczych szkodach – mówi wiceprezes Polskiej Izby Ubezpieczeń Andrzej Maciążek. Jak wskazuje, brak skali i statystyk dotyczących szkodowości takich pojazdów powoduje, że dziś nie ma większej różnicy pomiędzy ubezpieczeniem elektryka i samochodu spalinowego. Z czasem może się to jednak zmieniać, a na cenę polisy będą wpływały różne czynniki, nie tylko czysto techniczne.
Jak pokazuje prowadzony przez PSPA i PZPM Licznik Elektromobilności, na koniec stycznia br. w Polsce było zarejestrowanych łącznie blisko 67,1 tys. osobowych i użytkowych samochodów z napędem elektrycznym. Przez ostatni miesiąc przybyło ich 2,3 tys., czyli o 56 proc. więcej niż w styczniu 2022 roku. W tej liczbie ponad 63 tys. to auta osobowe – z napędem BEV (w pełni elektryczne, 32,5 tys.) i PHEV (hybrydy plug-in, 31,1 tys.).
– Samochody elektryczne to wciąż niewielki procent pojazdów, które jeżdżą po polskich drogach. Dlatego jak na razie nie ma jeszcze dużej różnicy pomiędzy ubezpieczeniem samochodu elektrycznego, hybrydy plug-in czy samochodu spalinowego, ponieważ ubezpieczyciele nie mają statystyk, które mogłyby różnicować kwestie oceny ryzyka. To różnicowanie nastąpi wtedy, kiedy będzie można wyróżnić tę klasę pojazdów i bardzo szczegółowo przeanalizować koszty likwidacji szkód, jakie one powodują – mówi agencji Newseria Biznes Andrzej Maciążek.
Flota elektryków na polskich drogach szybko się powiększa. Od końca 2020 roku ten wzrost jest już ponad trzykrotny. Według PSPA ubiegły rok był rekordowy dla polskiego sektora elektromobilności, w czym miały udział także subsydia ze środków publicznych w ramach programu NFOŚiGW Mój Elektryk. Natomiast do 2025 roku liczba nowo rejestrowanych samochodów z napędem elektrycznym w Polsce wzrośnie co najmniej kilkukrotnie w porównaniu do stanu obecnego. Wynika to m.in. z faktu, że coraz więcej nabywców jest zainteresowanych takimi pojazdami. Z opublikowanego niedawno przez PSPA „Barometru Nowej Mobilności 2022/2023” wynika, że w trakcie ostatnich sześciu lat liczba Polaków zainteresowanych zakupem elektryka wzrosła z 12 proc. do 42,4 proc.
Na ten scenariusz przygotowują się także ubezpieczyciele
– Godzina prawdy wybije wtedy, kiedy te pojazdy staną się typowymi samochodami użytkowymi, kiedy będą jeździli nimi pracownicy flot różnego rodzaju zakładów, przedstawiciele handlowi, kiedy to będą powszechnie wykorzystywane samochody dostawcze. Dopiero wtedy będzie można określić, jakie są różnice wynikające z oceny ryzyka i kosztów likwidacji szkód w samochodach elektrycznych – mówi wiceprezes Polskiej Izby Ubezpieczeń.
Jak podkreśla, samochód elektryczny to pojazd, który uczestniczy w ruchu drogowym i zgodnie z przepisami powinien być objęty polisą. W tej chwili ubezpieczyciele mają aktywnych ok. 17 mln wszystkich polis komunikacyjnych OC, a w niespełna 5 proc. zdarzają się wypadki. Jednak w przypadku elektryków wciąż nie ma odpowiedniej skali, która pokazywałaby ich szkodowość. Dlatego jak na razie nie ma na rynku większej różnicy pomiędzy ubezpieczeniem elektryka a samochodu spalinowego.
– W przypadku takich pojazdów dziś ubezpieczyciele mówią tylko o pojedynczych szkodach – mówi Andrzej Maciążek. – Ze względu na brak danych statystycznych małą liczbę takich samochodów i jeszcze mniejszą liczbę zdarzeń drogowych, które one powodują, trudno odpowiedzieć na pytanie, czy i jaka będzie różnica w ubezpieczaniu samochodów elektrycznych w stosunku do spalinowych. O tym będzie można mówić, kiedy tych samochodów na drogach będzie nie 30 tys., ale 300 czy 500 tys.
Jak wskazuje, przy ubezpieczaniu samochodów elektrycznych uwzględnia się jednak pewne różnice. Jedną z nich jest wyższa wartość zakupu takiego pojazdu, która wpływa na składkę polisy. Z danych PSPA wynika, że w polskich salonach dostępnych jest w tej chwili łącznie 108 modeli pojazdów w pełni elektrycznych (83 osobowe i 25 dostawczych), a ich liczba z każdym rokiem szybko się powiększa. Ceny wciąż pozostają wyższe niż w przypadku spalinowych.
– Drugą rzeczą jest to, że samochód w porównywalnej wielkości czy klasie jest – ze względu na ciężar baterii – cięższy o mniej więcej 30 proc. lub więcej w stosunku do samochodów spalinowych. Takie pojazdy, szczególnie przy ruszaniu z miejsca, mają bardzo dużą dynamikę. I to jest potencjalne zagrożenie większą częstotliwością wypadków albo wielkością szkód, ponieważ jeśli dochodzi do zderzenia dwóch samochodów tej samej klasy, a jeden jest dużo cięższy od drugiego, to ten cięższy powoduje dużo większe straty w tym lżejszym. Tutaj dochodzi też ryzyko pożaru, których jak na razie jest niewiele, ale ze względu na problemy związane z ich gaszeniem jest to potencjalne duże niebezpieczeństwo – wymienia wiceprezes PIU.
Jak podkreślają eksperci od pożarnictwa cytowani w opracowaniu PSPA na temat pożarów samochodów elektrycznych, pojazdy te palą się inaczej niż spalinowe, ale nie palą się częściej ani groźniej. Nie stwarzają więc większego zagrożenia niż konwencjonalne.
– Interesujemy się podejściem Państwowej Straży Pożarnej, procedurami, jakie są w tej sprawie wprowadzane, i chcemy dużo wiedzieć o przyczynach takiego pożaru. Ubezpieczenia stoją na statystyce, w związku z powyższym mamy podstawy, żeby interesować się każdym pojedynczym przypadkiem: czy zapalił się samochód nowy, czy to był samochód, który uczestniczył już w wypadku, był naprawiany, gdzie był naprawiany, ponieważ to wszystko później będzie wpływało na to, jak to ryzyko będzie wycenione i jak je mitygować. Oczywiście nie tylko po to się analizuje ryzyka, żeby je uwzględniać w kosztach, ale przede wszystkim po to, żeby, jeśli to możliwe, w jakiś sposób je zmniejszać – podkreśla Andrzej Maciążek.
Analitycy WEI wskazują w swoim raporcie, że na ceny ubezpieczeń dla samochodów elektrycznych wpływ będą mieć przede wszystkim wyższe koszty likwidacji szkód oraz zapewnienia samochodu zastępczego. Brakuje wyspecjalizowanych zakładów, które świadczyłyby odpowiednie usługi, co wpływa na wysokie wynagrodzenia mechaników. Natomiast koszty surowców, które rosną szybciej niż w przypadku aut konwencjonalnych, wpływają również na wyższe ceny części zamiennych. Dodatkowym czynnikiem, który może wpłynąć na podwyżki OC dla elektryków, jest – zdaniem ekspertów WEI – sztuczne zwiększanie popytu na te pojazdy poprzez regulacje. Wskazują oni, że w ciągu najbliższych lat wysokość składki może zostać zwiększona nawet dwukrotnie.
Źródło: Newseria.pl