Rok 2020 będzie niewątpliwie wyzwaniem dla polskich przedsiębiorców, którzy chcą utrzymać elastyczność produkcji. Na horyzoncie nie widać większych zmian w podaży pracowników, a od 1 marca br. Niemcy otwierają swój rynek pracy dla cudzoziemców. Jak firmy mogą zatrzymać pracowników z Ukrainy?
1 MARCA I …
Rynek niemiecki dotyka ten sam problem, z którym borykają się nasi przedsiębiorcy – brak rąk do pracy.
Nie pomogły napływy uchodźców w latach 2015-2018, ułatwione w 2016 r. procedury zatrudniania dla migrantów z Bałkanów czy migracje zarobkowe z innych krajów UE. W 2018 r. w Niemczech nieobsadzonych pozostawało 1,2 mln. miejsc pracy, a wg. badań Fundacji Bertelsmann’a liczba specjalistów imigrujących z innych państw UE będzie się zmniejszać ze względu na problemy demograficzne i ekonomiczne, których doświadczają pozostałe kraje UE. To zmusiło Niemcy do zmian w polityce imigracyjnej. Nowe przepisy ułatwiające dostęp do niemieckiego rynku pracy cudzoziemcom wejdą w życie już 1 marca br. Czy to dla nas powód do paniki? Na pewno nie na początku.
- Niemcy nie są jeszcze przygotowani proceduralnie na otwarcie swojego rynku pracy. Nadal nie opracowali przepisów wykonawczych, rozporządzeń, które opisywałoby, jak ten proces miałby wyglądać. Praca administracyjna związana chociażby z samym wydawaniem zezwoleń jest ogromna. Dlatego, w tym roku nie musimy obawiać się znaczącego odpływu Ukraińców do Niemiec. Co nie znaczy, że możemy osiąść na laurach i nie zadbać o to, żeby chcieli u nas zostać. – mówi Ewelina Glińska-Kołodziej, Dyrektor Operacyjny Trenkwalder Polska, agencji rekrutacji.
KTO WYJEDZIE DO NIEMIEC?
Obcokrajowcy będą mogli podjąć zatrudnienie w Niemczech w każdym zawodzie, a nie jak dotychczas w wybranych sektorach. Pracodawca niemiecki nie będzie też musiał uprzednio sprawdzać dostępności lokalnej siły roboczej. Najbardziej poszukiwani są lekarze, fizjoterapeuci, pielęgniarki, eksperci w dziedzinie lotnictwa czy technologii energetycznej, inżynierowie, specjaliści IT i z branży budowlanej. Warunkiem zatrudnienia ma być znajomość języka niemieckiego na poziomie B2 i posiadanie kwalifikacji zawodowych uznanych w Niemczech.
- B2 to praktycznie swobodne porozumiewanie się w danym języku. Niemcy są tu restrykcyjni i jak na razie nie przewidują sytuacji, w której brygadzista zna niemiecki, a pracownicy szeregowi już nie. Zrobiliśmy badanie wśród blisko 2 tys. spośród Ukraińców, których zatrudniamy dla naszych klientów w Polsce i tylko 4 proc. zna język niemiecki, i to na poziomie podstawowym. To w większości pracodawcy produkcyjni, których najbardziej potrzebuje rynek. Oczywiście słychać głosy, i ja się z tym zgadzam, że absolwenci uniwersytetów ukraińskich, którzy znają języki obce mogą być atrakcyjni dla rynku niemieckiego. – dodaje Ewelina Glińska-Kołodziej
Bariera językowa to na pewno przeszkoda, ale niewykluczone, że Niemcy mogą po jakimś czasie zmniejszyć swoje oczekiwania, byle tylko pozyskać dobrego pracownika. Magnesem są oczywiście dużo wyższe zarobki od proponowanych w Polsce. Nawet po podniesieniu płacy minimalnej od 2020 r.
KONKURENCJA NIE TYLKO W NIEMCZECH
Ukraińcy przyjeżdżają do Polski za pracą od 2014 r. Widać jednak wyraźnie, że boom imigracyjny już się skończył. Wpływa na to poprawa sytuacji gospodarczej na Ukrainie – umocnienie hrywny, wzrost wynagrodzeń, nowe inwestycje. Drugim czynnikiem jest konkurencja ze stronny innych krajów europejskich. Chociaż polscy przedsiębiorcy z obawą patrzą głównie w stronę Niemiec, to warto z tyłu głowy pamiętać o krajach bałtyckich i Czechach.
- Dla mnie największym zagrożeniem jest w tej chwili rynek czeski. Bardziej nawet niż niemiecki. Czesi w przeciągu ubiegłego roku poluzowali politykę związaną z wydawaniem zezwoleń na pracę dla obcokrajowców i zwiększyli limity zatrudnienia. To oznacza, że w 2020 r. są gotowi na przyjęcie większej liczby pracowników z zagranicy. Zarobki w Czechach są wyższe średnio o 100 euro niż w Polsce. To naprawdę atrakcyjna oferta. Atutem jest stosunkowa bliskość geograficzna i kulturowa. Czesi są też gotowi, na to, aby tylko brygadzista znał język czeski. – podkreśla Ewelina Glińska-Kołodziej
JAK ZATRZYMAĆ PRACOWNIKA Z UKRAINY?
W Polsce może przebywać obecnie ok. 1,3 mln Ukraińców (dla porównania w Niemczech to ok. 250 tys.). Ukraińcy pracują najczęściej jako robotnicy przemysłowi i rzemieślnicy, operatorzy lub monterzy maszyn i urządzeń, pracownicy biurowi, sprzedawcy, w innych usługach. Wykonują tzw. prace proste, niewymagające wysokich kwalifikacji.
Na naszą korzyść przemawiają nadal wyższe zarobki niż na Ukrainie, bliskość geograficzna, która umożliwia Ukraińcom regularne podróże do domu i utrzymanie stałego kontaktu z rodziną, podobieństwo językowe i kulturowe, ułatwiające codzienną komunikację i umożliwiające zatrudnienie. Wsparciem jest także istniejąca w Polsce od wielu lat diaspora ukraińska. Czy to wystarczy jednak, żeby zatrzymać pracowników z Ukrainy w naszym kraju?
- Ukraińcy są już bardziej zakorzenieni w Polsce, bardziej mobilni. Chociaż nadal są zainteresowani pracą w Polsce, to częściej przebierają w ofertach. Większość Ukraińców oczekuje bezpłatnego zakwaterowania oraz odpowiedniej opieki socjalnej. Często są zainteresowani dodatkowymi benefitami, jak np. dofinansowaniem do posiłków, kartami sportowymi, kartami wejścia do obiektów kulturalno-rozrywkowych, czy też dopłatami do dojazdów do pracy. – mówi Daniel Sola, Dyrektor Projektów Międzynarodowych, Trenkwalder Polska.
Niemiecki rynek pracy może okazać się atrakcyjny także dla młodych Ukraińców, którzy ukończyli studia w Polsce i tu zdobyli doświadczenie zawodowe. Kilkuletni pobyt pozwolił im zapoznać się ze standardami polskiego rynku pracy, które są zbliżone do zachodnich i przezwyciężyć trudności integracyjne.
„CZUJ SIĘ JAK W DOMU”
Integracja społeczna ma duży wpływ na chęć pozostania w naszym kraju. Stąd tak ważna jest właściwa koordynacja pracownika od momentu przyjazdu do kraju przez cały okres zatrudnienia. To dodatkowe obciążenie logistyczne dla pracodawców, ale warto o to zadbać.
- Uzyskiwanie pozwoleń, koordynowanie całej procedury legalizacji zatrudnienia w urzędach, które nadal mają opóźnienia w tym zakresie, to pracochłonny proces dla przedsiębiorców. Dlatego coraz więcej naszych klientów przekazuje nam te obowiązki, aby nie angażować własnych zasobów. Na potrzeby współpracy
z naszymi klientami opracowaliśmy specjalny program dla pracowników z zagranicy „Czuj się jak w domu”, który zapewnia, m.in. koordynatora w języku ukraińskim, rosyjskim lub angielskim, pomoc w organizacji przyjazdu do Polski, pozyskanie wszystkich zezwoleń urzędowych, pomoc w założeniu konta bankowego czy w relokacji rodziny. Mam już feedback, że to się sprawdza. – dodaje Daniel Sola.
„PRZYSPIESZYĆ” URZĘDY
Usprawnienie procedur legalizacji zatrudnienia i przyspieszenie pracy urzędów to temat, który wraca bumerangiem. Obecna ustawa o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy umożliwia zatrudnienie na podstawie oświadczenia na okres 6 miesięcy w kolejnych 12, a na podstawie zezwolenia – do 3 lat i trzeba starać się o kolejne. Projekt nowej ustawy o rynku pracy przewiduje wydłużenie okresu ważności oświadczenia do 12 miesięcy. Wciąż trwają jednak nad nią prace i nie wiadomo, kiedy zostanie uchwalona. Tymczasem w Czechach i na Słowacji, które konkurują z nami o pracowników ukraińskich, już od dawna procedury są proste i działają sprawnie.
- Obserwujemy poprawę obsługi cudzoziemców w Urzędach Wojewódzkich, co wpływa na skrócenie czasu oczekiwania na wydanie zezwolenia na pracę. Przykładowo, w województwie łódzkim w zeszłym roku czekaliśmy na wydanie zezwolenia 3 miesiące, a obecnie 2 miesiące. Urząd prognozuje, że w marcu czas oczekiwania wyniesie miesiąc. Nadal nie jest to jednak standard ogólnopolski. Potrzebne jest nie tylko uproszczenie, ale i ujednolicenie procedur we wszystkich urzędach. To jeden z istotnych czynników wpływających na konkurencyjność naszego rynku pracy. – podkreśla Daniel Sola.
Warto, aby przedsiębiorcy upomnieli się u ustawodawcy o przyspieszenie procedur legalizacji zatrudnienia cudzoziemców. Jeśli nie zatrzymamy Ukraińców, to na poszukiwanie pracowników zostanie nam Azja i Afryka. A to bardzo kosztowne źródło pozyskania pracownika – przystosowanie zakładu pracy pod kątem języka angielskiego (m.in. procedury BHP, instrukcje stanowiskowe), czas oczekiwania na pozwolenia i rozpoczęcie pracy to nawet 6 miesięcy. Do tego dochodzą bilety lotnicze i opłacenie zakwaterowania w Polsce. To koszt rzędu 6 tys. złotych na jednego pracownika, który będzie u nas pracował przez 12 miesięcy (na tyle wydawana będzie wiza). Oczywiście można starać się o pozyskanie zezwolenia na pobyt związany z pracą i obcokrajowiec zostanie dłużej.
Jeśli jednak chcemy zatrzymać pracowników z Ukrainy w Polsce, to mamy praktycznie ten rok na to, aby sprawić, że polski rynek pracy będzie konkurencyjny z niemieckim czy czeskim.
źródło: Trenkwalder Polska